Bolesław Krzywousty przeszedł do historii Polski jako ten, który wprawdzie narobił z Niemców kapusty, ale wynalazł rozbicie dzielnicowe i osobliwą grę strategiczną o nazwie seniorat. Jako Pomorzanin nie lubię faceta, bo napadał na Pomorze, ale tu piszę o historii Polski. Niezwykły to fakt, że tyle zamieszania narobił, dzieląc Polskę, człowiek, który sam podziałów zaznał i wiedział, jaką szkodę przynoszą. I przy tym sam był w kolejce do tronu na miejscu ostatnim, a fakt, że na nim zasiadł, zawdzięczał aż dwóm zbrodniom. Jedną popełniono na jego korzyść, gdy był nieletni. Drugiej dokonał sam.
Gdy po ucieczce Bolesława Szczodrego tron Polski przypadł jego młodszemu bratu Włodzisławowi Hermanowi, sytuacja w dynastii się skomplikowała. Włodzisław, człowiek – jak go określano – ociężały i chory na nogi, zapewne niepełnosprawny, nie pchał się do władzy. Osiadł w Płocku, dostał dzielnicę mazowiecką i nie liczył na więcej. Jego starszy brat przed rokiem 1068 się ożenił, a owa żona to jedyna królowa Polski o nieznanym historykom imieniu i pochodzeniu. Jan Długosz uważał ją za Rusinkę, Oswald Balzer obalił jego domysły, własnych nie snuł, nie wyklucza się, że była Niemką lub Czeszką. W 1069 r. Bolesławowi urodził się syn, który oczywiście otrzymał imię Mieszko – zarówno po dziadzie, jak i po zmarłym niedawno bracie ojca.
Włodzisław, nie będąc już następcą brata i nie widząc siebie na tronie Polski związał się nie z zagraniczną księżniczką, a z Polką, prawie na pewno z rycerskiego rodu Prawdziców. Jej imię nie jest pewne, mogło brzmieć Przecława. Nie ma pewności, jaki ślub książę wziął, możliwe, że w tradycyjnym obrządku słowiańskim, który jeszcze wtedy trochę funkcjonował. W każdym razie w 1070 r. urodził się syn Włodzisława nazwany Zbygniewem, bo tak wówczas to imię zapisywano. Imię też niedynastyczne, nie wskazujące na zamysły ojca o władzy.
Upadek Bolesława Szczodrego spowodował w życiu Włodzisława trzęsienie ziemi. Nagle osadzono go na tronie całej Polski. Włodzisław nie chciał zmieniać w swoim życiu niczego. Jak rezydował w Płocku, tak tam pozostał. O koronę królewską nie zabiegał, a za rządzenie ciamajda w ogóle się nie wziął, pozostawił je palatynowi Sieciechowi. Jedno jednak musiało się zmienić: sytuacja rodzinna. W 1080 r. Włodzisław pojął za żonę córkę księcia czeskiego Wratysława II – Judytę. Co się stało z matką Zbigniewa, historia nie wie: czy już nie żyła, czy też ją oddalono. Książę Polski musiał mieć żonę dynastyczną i równie dynastycznego potomka.
Żona była, a potomka przez parę lat nie było.
To wtedy Gall Anonim odnotował wysłanie do sanktuarium w Saint-Gilles (Święty Idzi) we Francji złotego posążka dziecka jako wotum, w wyniku czego Judyta cudownie zaszła w ciążę i urodziła syna. Gdy Judyta była już w ciąży, Włodzisław (albo Sieciech) zdał sobie sprawę, jakie zagrożenie będzie stanowił przebywający wciąż na Węgrzech bratanek Mieszko Bolesławowic, którego król Węgier Władysław I Święty, zawdzięczający tron Szczodremu, uznawał za prawowitego dziedzica tronu polskiego. Herman poszedł na układy z Węgrem. Wyraził wolę sprowadzenia bratanka do kraju i przydzielenia mu dzielnicy, prawie na pewno krakowskiej. W zamian za to Władysław Święty uznał Hermana za legalnego władcę Polski. Mieszko wrócił i osiadł w Krakowie, zagrożenie zniknęło.
W tym samym czasie, latem 1086 r., urodził się Bolesław Krzywousty. Poród był ciężki i Judyta z łoża już nie wstała, zmarła w połogu albo po czterech miesiącach – daty są sporne. Włodzisław miał więc dorosłego w ówczesnym rozumieniu bratanka, starszego syna w podobnym wieku, ale o niedynastycznym pochodzeniu oraz syna w pełni dynastycznego, ale w powijakach. Co za dużo, to niezdrowo.
Sieciech rządził, kabzę sobie nabijał, książę go słuchał, a obaj słuchali Wielkiego Brata. Cesarz kazał płacić daninę Czechom, to płacili. Zainteresowali się Pomorzem: wschodnie, gdańskie przejściowo zdobyli, ale potem stracili, za to panujący u nas Gryfita (nieznany z imienia ojciec Warcisława I Wyznawcy) od razu pogonił ich aż pod Płock, wybijając z głowy Polakom apetyt na świeże śledzie. Po śmierci Judyty Sieciech uznał, że musi swojego księcia znowu ożenić. Załatwił mu około 1088 r. ślub z 40-letnią Judytą Marią, starszą siostrą cesarza Henryka IV, świeżą wdówką po Salomonie, zdetronizowanym przed laty – nie bez udziału Bolesława Szczodrego – królu Węgier. Judyta Maria urodziła Włodzisławowi (wróble na dachu ćwierkały, że Sieciechowi) jeszcze trzy córki. Co do synów męża zajęła zaś stanowisko jasne: małego Bolesława uznała za prawowitego następcę tronu, a Zbigniew był dla niej lewołóżkowy. No i był jeszcze Mieszko Bolesławowic.
W 1088 r. Mieszko się ożenił.
Jego żoną została księżniczka ruska, prawdopodobnie córka wielkiego księcia kijowskiego Wsiewołoda I. Dobra to była partia, pozycja polityczna Mieszka musiała być więc mocna, również w stosunku do stryja, który przyłożył rękę do tego związku – Gall Anonim zapisał, że to on ożenił bratanka. Mieszko szybko zdobywał sobie uznanie w Polsce, darzony był sympatią. Trzeba było działać. I w roku 1089 dokonano zbrodni: Mieszko Bolesławowic skonał otruty. Nie było wątpliwości, że miało miejsce zabójstwo, bo pochorowali się też inni uczestnicy uczty, którzy z księciem pili. Potomka się nie zdążył doczekać.
Gall Anonim jednoznacznie napisał, że Mieszka otruli ci, którzy się bali, by nie pomścił on krzywd ojca. A pisał to przecież na dworze Krzywoustego! Trudno o bardziej odważne wskazanie, kto stał za zbrodnią. Ale książę instrukcje dostawał od Sieciecha, a stanowiska księcia i prokuratora generalnego były połączone. Śledztwo błyskawicznie umorzono z powodu niewykrycia sprawców.
Minęło lat kilkanaście. Bolesław rósł, więc Sieciech i Judyta Maria postanowili pozbyć się Zbigniewa, wypychając go do stanu duchownego. Wysłali go do Krakowa, do szkoły katedralnej. Uczył go tam m.in. Otton z Bambergu, przyszły święty, ten sam, który za sprawą Krzywoustego miał chrzcić nasze Pomorze. Po otruciu Mieszka Judyta Maria wysłała Zbigniewa do Saksonii. Jednak Sieciech zraził sobie innych możnych i ci wpadli na pomysł sprowadzenia Zbigniewa do Polski, by osłabić panoszącego się pierwszego sekretarza. W 1093 r. Zbigniew wrócił do kraju, do Wrocławia. Gdy Włodzisław ruszył na Śląsk, by pojmać syna i buntowników, rycerze obrócili się przeciwko niemu. Ujęli Sieciecha i małego Bolesława. Włodzisław musiał oficjalnie uznać Zbigniewa następcą.
Uwolniony Sieciech nie pogodził się z tym i przez sześć lat trwała wojna domowa ze Zbigniewem, ze zmiennym rezultatem. Zbigniew w końcu przeciągnął na swoją stronę przedwcześnie dojrzałego, 13-letniego brata, ulubieńca rycerzy. Włodzisław Herman został zmuszony do wydzielenia dzielnic obu synom: Zbigniew dostał Wielkopolskę, Kujawy i Mazowsze, mały Bolesław Małopolskę, Sandomierz i Śląsk, a Włodzisław zostawił sobie władzę zwierzchnią i główne grody w dzielnicy Bolesława. Bracia jednak dalej działali razem i po ostatecznym pokonaniu ojca zmusili go, aby wygnał Sieciecha. Długoletni pierwszy sekretarz uszedł do Niemiec, do Wielkiego Brata, już na zawsze. Włodzisław Herman, praktycznie pozbawiony władzy, zmarł zaś nagle w czerwcu 1102 r.
Północną Polską władał Zbigniew, południową – Bolesław Krzywousty. Rządzić chciał każdy po swojemu. Poprztykali się o Pomorze: Zbigniew nie chciał wojny, a Bolesława strasznie ciągnęło nad Bałtyk. Z pierwszej wyprawy na Pomorze Zbigniew zawrócił wyprawę brata. Podczas drugiej Bolesław zdobył Białogard, ale się wycofał. Rok później Pomorzanie pobili go pod Kołobrzegiem. Następny najazd Bolesława się powiódł, Kołobrzeg został zdobyty, ale usatysfakcjonowany lenną obietnicą Krzywousty cofnął się do Polski. Zbigniew chciał nadal pokoju z Pomorzem i odmawiał bratu pomocy. W końcu w 1106 r. Bolesław rozpoczął wojnę z bratem, wspierany przez Węgrów i Rusinów – dopiero co ożenił się z ruską księżniczką Zbysławą. Zdobył kilka ważnych grodów, pojmał też arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina, który wspierał Zbigniewa. W efekcie zdołał zhołdować starszego brata. Zbigniewowi pozostało samo Mazowsze, i to jako lenno.
Rola wasala była dla 36-letniego wówczas Zbigniewa nie do przyjęcia. Był już jednak za słaby i jego bunt skończył się w 1107 r. utratą wszystkich ziem i wygnaniem. Zbigniew uszedł do Pragi, gdzie wsparł go Świętopełk czeski, widząc okazję do zyskania czegoś w obronie polskiego seniora. Wmieszał się też cesarz Henryk V, który objął właśnie tron po zmarłym ojcu-imienniku. W 1108 r. Krzywousty zaatakował Czechy: ponoć miał przecieki, że Świętopełk chce napaść na węgierskich bratanków. Wówczas Wielki Brat wkroczył do Polski z bratnią pomocą. Pretekst dał mu Zbigniew, zabiegający o odzyskanie swoich ziem. Henryk V ogłosił, że żąda przywrócenia go do władzy w jego części księstwa, chociaż w rzeczywistości mało go to obchodziło.
Cesarz był jednak kiepskim wodzem w porównaniu z nieco młodszym, ale wojującym od dziecka Bolesławem. Bytom Odrzański i Głogów – ten drugi gród w tragicznych okolicznościach, poświęcając życie zakładników – obroniły się przed Niemcami. Cesarz zaproponował pokój za niewielki trybut, ale Krzywousty odrzucił żądanie: o Zbigniewie już mowy nie było. Szarpane przez polskie siły wojska niemieckie odeszły w końcu przez Śląsk, nie zdobywając nic i ponosząc porażkę na Psim Polu pod Wrocławiem, z której to potyczki legenda wykreowała potem walną bitwę.
Tymczasem Świętopełk czeski zmarł, a tron objął jego kuzyn Władysław, którego młodszy brat Sobiesław uciekł do Polski. Krótką wojnę Bolesław i Władysław zremisowali i zawarli w 1111 r. układ: Sobiesław miał wrócić do Czech, a Zbigniew do Polski. Taka wymiana nieposłusznych braci. Ale Zbigniew miał nadal stronników w Polsce, którzy nakłaniali go, by nie ulegał bratu. Wjechał do Polski jak udzielny władca, a nie lennik: kazał nieść przed sobą miecz, co było symbolem niezależności. I tak poszedł na spotkanie z Bolesławem.
W Krzywoustym krew zagrała i puściły mu nerwy. Kazał pochwycić brata i niezwłocznie go oślepić. Pierwszy raz w historii Piast jawnie podniósł rękę na Piasta. Arcybiskup gnieźnieński Marcin, od dawna stronnik Zbigniewa, wyklął Bolesława i zwolnił poddanych z posłuszeństwa władcy. Krwawy czyn wzburzył rycerzy. Tak można było potraktować jakiegoś woja, który zbuntowałby się przeciwko księciu. Ale nie brata.
Bolesław pamiętał stryja, który stracił tron po walce z biskupem krakowskim. A on przeciwko sobie miał głowę polskiego kościoła. Nawet Gall Anonim, który zaraz po owych wydarzeniach napisał swoją kronikę, a Krzywoustego darzył uwielbieniem jako chlebodawcę, nazwał oślepienie Zbigniewa zbrodnią i grzechem. Wyliczał okoliczności łagodzące jak adwokat: młody wiek sprawcy (hm, 25 lat), brak doświadczenia (hm, ponad 10 lat rządów i wygrane wojny), zapalczywość, złe podszepty doradców – ale nie umniejszał wagi czynu.
Krzywousty ugiął się i poszedł do swojej Canossy. Publicznie pościł przez 40 dni, chodząc we włosienicy, leżąc w popiołach, śpiąc na gołej ziemi, modląc się. Ponoć uzyskał przebaczenie oślepionego Zbigniewa. Rozdawał jałmużny. Potem wyruszył na Węgry z pielgrzymką pokutną. Poszedł do Somogyvar, do opactwa świętego Idziego (tego samego, któremu miał zawdzięczać narodziny) i do katedry świętego Stefana w Białogrodzie Królewskim, czyli Szekesfehervar. Przy okazji spotkał się z zaprzyjaźnionym królem Węgier. Wrócił do Polski i poszedł, nadal jako pokutnik, do Gniezna. Nadal rozdawał jałmużny i wota. Gdy wreszcie ukorzył się w arcybiskupiej stolicy, arcybiskupowi Marcinowi wypadało już zdjąć klątwę. Pokuta księcia zażegnała obawę buntu wywołanego zbrodnią. Zresztą konkurentów do władzy już Bolesław nie miał. Oślepiony Zbigniew zmarł zapewne 8 lipca 1113 r. w Tyńcu, bo historycy przypuszczają, że to jego dotyczy zapis o śmierci mnicha imieniem Zbigniew.
Tak oto za sprawą dwóch kolejnych zbrodni Polska pozostała jednością i miała jednego tylko władcę. Ćwierć wieku po śmierci Zbigniewa jedność się zakończyła za sprawą testamentu Krzywoustego. Być może wiedząc, jakie są skutki walki o władzę w kraju, Bolesław chciał oszczędzić jej swoim synom, których w chwili śmierci miał czterech, a piątego w drodze. I dziwić się tylko wypada, że znając historię przodków oraz własną, myślał, iż to mu się uda.