Kodeks postępowania cywilnego jest w ostatnich latach niewątpliwie jedną z najczęściej nowelizowanych ustaw. Liczba nowelizacji niestety nie oznacza zachowania odpowiedniego poziomu jakości legislatywy. Powszechne jest w praktyce przekonanie o częstym braku spójności w kolejnych zmianach i konsekwencji ustawodawcy, jeśli chodzi o ich kierunek. Działania ustawodawcze jawią się z perspektywy praktyki jako ukierunkowania doraźne i nie przedstawiające spójnej wizji modelu procedury.
Warto zwrócić uwagę na (niezwykle istotny z uwagi na sprawność postępowania oraz zachowanie praw stron do rzetelnego procesu) wycinek problematyki regulacji prawnoprocesowej związany z modelem koncentracji materiału procesowego. Kwestia czytelności i stabilności zasad koncentracji materiału dla praktyka jest nie od przecenienia.
Z perspektywy strony procesu zasadnicze znaczenie ma bowiem uzyskanie pewności co do czasu, w którym każda ze stron może kształtować i uzupełniać swoje stanowisko procesowe, jeśli chodzi o inicjatywę dowodową i sposobu w jaki może reagować na wnioski procesowe przeciwnika oraz świadomości skutków prawych spóźnionego przedstawienia zarzutów, faktów lub dowodów. Dla stron ważne jest też precyzyjne i stabilne określenie powinności i kompetencji sądu, jeśli chodzi o pomijanie wniosków dowodowych i zakres działania z urzędu, jeśli chodzi o ustalanie podstawy faktycznej rozstrzygnięcia oraz postępowania dowodowego.
Tradycyjnie stawia się wobec ustawodawcy postulat odpowiedniego wyważenia dwóch racji – umożliwienia stronie postępującej rozważnie i konstruktywnie pełnego (a więc także niewątpliwego – zrozumiałego dla innych uczestników procesu) przedstawienia swojego stanowiska i powołania dowodów), a jednocześnie wprowadzenia mechanizmu skutecznie sankcjonującego świadome działanie w celu przewleczenia postępowania czy też opieszałość wynikającą z niedbalstwa strony. Te oczywiste i utrwalone od lat w nauce postulaty kierowane do legislatywy, w obecnych realiach prawnych znajdują swoją podstawę normatywną w art. 45 Konstytucji RP (prawo strony do bycia wysłuchanym i uzyskania rozstrzygnięcia bez zbędnej zwłoki).
Z drugiej strony każda nawet najbardziej wyważona i doskonała teoretycznie reforma proceduralna „zderza się” w praktyce z realiami funkcjonowania sądów, jeśli chodzi o możliwości organizacyjne zapewnienia prawidłowej i zgodnej z zamierzeniami ustawodawcy obsługi wpływających spraw. Często chodzi wręcz o kwestię istnienia fizycznej możliwości poświęcenia przez sędziego każdej sprawie takiego nakładu czasu, jaki wymagany jest przez regulację procesową. Problem ten obrazują doskonale obserwowane w ostatnich latach problemy związane z faktycznym funkcjonowaniem art. 207 §3 i §4 k.p.c. w brzmieniu nadanym ustawą z 16 września 2011. Wprowadzając tę ustawę odwoływano się do aksjologicznie uzasadnionych argumentów dotyczących konieczności umożliwienia stronom pełnej prezentacji swoich racji w procesie, związanego z tym zwiększenia aktywności sądu na etapie wyjaśniania podstawy faktycznej stanowisk stron. Dostrzegając konieczność dyscyplinowania stron, jeśli chodzi o moment przedstawienia faktów i dowodów, przewidziano system oceny spóźnionych wniosków dowodowych odwołujący się do klauzul ocennych (przede wszystkim brak zwłoki w postępowaniu, szczególne okoliczności sprawy) i przeciwstawiono tę regulację, jako opartą w pewnym zakresie na dyskrecjonalnej ocenie sędziego, wcześniejszemu modelowi opartemu o zasadę prekluzji ustawowej jako prowadzącemu często do rozstrzygnięć sprzecznych z poczuciem sprawiedliwości. Ustawa weszła w życie w dniu 3 maja 2012.
Po zaledwie kilku latach obowiązywania regulacja ta została uznana za niewłaściwą i co najmniej od 2016 roku rozpoczęto intensywne prace nad nową regulacją, uwieńczone przyjęciem ustawy z dnia 4 lipca 2019. Ustawa ta bardzo obszerna i dotykająca szeregu istotnych kwestii procesowo-prawnych ma zawierać regulację kompleksową i ujednolicającą przepisy k.p.c. przede wszystkim, jeśli chodzi o szeroko rozumiane wzorce sprawnego (efektywnego) postępowania (o czym świadczy rozbudowana regulacja zasad koncentracji materiału dowodowego i reguł sankcjonowania działania sprzecznego z celem procesu zmierzającego do nieuzasadnionego zawiłością sprawy przedłużenia postępowania lub świadczącego o nadużyciu prawa procesowego).
W świetle dotychczasowych doświadczeń od ustawodawcy wprowadzającego zmiany proceduralne (zwłaszcza takie, które istotnie zmodyfikować mają sposób realizacji uprawnień procesowych stron i konstytucyjnie gwarantowanego prawa do sądu w rozumieniu nadawanym przez art. 45 Konstytucji) wypada jednak oczekiwać uprzedniego stworzenia odpowiednich warunków organizacyjnych, które pozwolą na właściwe zorganizowanie równoczesnej pracy nad sprawami przydzielanymi do rozpoznania pojedynczemu sędziemu bez naruszania pracowniczego prawa do odpoczynku jako jednej z wydawałoby się niekwestionowanych obecnie zdobyczy prawa pracy w ubiegłym wieku.
Nie sposób dostrzec, że dotychczasowe reformy procedury trafiały na trudności związane z przepracowaniem sędziów, którzy mieli wdrażać idee reformatorów. Oczekiwano podejmowania wymagających dodatkowego nakładu czasu czynności od osób równolegle rozpoznających często kilkaset spraw, od których wymagano zarazem nadania biegu tym sprawom. To brak możliwości poniesienia dodatkowych nakładów czasowych na dokładne poznanie sprawy, poczynienie wyjaśnień związanych z nadaniem sprawie biegu często było zasadniczą przyczyną powodującą trudności w recepcji nowych reguł postępowania.
W oparciu o dotychczasowe niepowodzenia zakładać należy więc, że skuteczna reforma (adekwatna do aktualnych potrzeb i wymagań cywilizacyjnych modernizacja) procedury cywilnej wymaga kompleksowego rozwiązania kwestii organizacyjnych, np. dokonane przez ustawodawcę powierzenie szerszych kompetencji referendarzowi sądowemu w postępowaniu procesowym dla swej efektywności wymaga odpowiedniego doetatyzowania każdego wydziału w sądach I i II instancji, a zatem zatrudnienia i powierzenia w tych wydziałach czynności liczbie referendarzy odpowiedniej do liczby rozpoznawanych spraw. Minął też już wystarczający okres od wprowadzenia do systemu Wymiaru Sprawiedliwości instytucji asystenta sędziego, aby na podstawie doświadczeń praktyki powierzyć asystentom adekwatne do ich kompetencji zawodowych i potrzeb sądów prawo do samodzielnego dokonywania określonych czynności (niezwiązanych z wymierzaniem sprawiedliwości, ale np. dotyczących przygotowania rozprawy, czy też wyznaczenia posiedzenia przygotowawczego). Niewątpliwie też organizacyjnie uzasadnionym przy obecnej skali wpływu spraw sądowych jest wydatne zwiększenie zatrudnienia w tej grupie zawodowej i doprowadzenie do sytuacji, w której stała praca sędziego z asystentem byłaby zwykłym (rutynowym) elementem organizacji wymiaru sprawiedliwości (a nie – jak to jest obecnie – wciąż jeszcze swoistym „luksusem”, z którego korzystają sędziowie jedynie okresowo). Wreszcie warto też odpowiednio uregulować pozycję prawną sekretarzy sądowych nadając im szersze kompetencje do samodzielnego podejmowania czynności mających charakter techniczny, a zmierzających np. do zapewnienia prawidłowości doręczeń czy też zawiadomień w sprawach i odciążających sędziego od konieczności stałego nadzoru i kontrolowania poprawności czynności sekretariatów). Dopiero tak przygotowane zaplecze organizacyjne pozwoli na podjęcie próby prawidłowej recepcji w praktyce kolejnych reform procedury, zwłaszcza jeśli te reformy wymagają zwiększonego nakładu pracy na rozpoznanie przeciętnej sprawy.
Prace nad obecną reformą procedury trwały blisko cztery lata. Projekt, który został ostatecznie przyjęty, był prezentowany już w roku 2017. Nie odnotowano jednak w tym czasie istotnych zmian, jeśli chodzi o kwestie organizacji pracy (współpracy) sędziego z innymi podmiotami (wykonującymi czynności orzecznicze jak referendarze, lub czynności pomocnicze i techniczno-organizacyjne – jak asystent lub sekretarz sądowy).
Brak tego rodzaju kompleksowości powiela więc poprzednie błędy i może stanowić przyczynę praktycznego fiaska kolejnej nowelizacji k.p.c.
Omawiając kwestie koncentracji materiału procesowego i udziału sędziego (przewodniczącego w wykonywaniu obowiązków przedstawiania faktów i dowodów przez strony) w nowelizacji z dnia 4 lipca 2019 r. przypomnieć wypada, że k.p.c. w pierwotnym założeniu oparty był o zasady stanowiące efekt założeń ustrojowych obowiązujących przed 1990 rokiem. Regulacja procesowa opierała się więc (najogólniej rzecz ujmując) o zasadę prawdy obiektywnej rozumianą wówczas jako pryncypium wymagające od sądu dokonywania także z urzędu ustaleń co do „rzeczywistej treści” stosunków faktycznych i prawnych. Sąd posiadał wówczas szerokie kompetencje (rozumiane w orzecznictwie SN i ówczesnej nauce jako obowiązki) w zakresie ustalania ex officio podstawy faktycznej rozstrzygnięcia i prowadzenia postępowania dowodowego. Był wyposażony w kompetencje do podejmowania czynności dopuszczalnych według stanu sprawy, jakie uznawał za potrzebne do uzupełnienia materiału i dowodów przedstawionych przez strony i uczestników postępowania (art. 3 §2 k.p.c. w pierwotnym brzemieniu).
Nie trzeba przypominać, że po zmianie zasad ustrojowych na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nie zdołano opracować nowej regulacji kodeksowej. Legislator poprzestaje na próbach dostosowania przepisów kodeksu do zmienionych realiów społeczno-gospodarczych. Nietrudno zauważyć, że proces ten trwa już blisko trzydzieści lat. Mimo upływu tak długiego czasu, nie tylko nie stworzono dotąd modelu regulacji odpowiadającego wymaganiom stawianym przez współczesne realia społeczno-gospodarcze. Można wyrażać wątpliwości jeśli idzie o spójność założeń, w oparciu o które przygotowywane są i wdrażane kolejne nowelizacje i istnienie jakiegokolwiek konsensusu ustawodawcy co do docelowego modelu procedury, jeśli chodzi o tematykę niniejszego wystąpienia. Kolejne zmiany zdają się być wynikiem raczej chaotycznego poszukiwania szybkiego remedium na bieżące problemy dotyczące sprawności postępowania, niż następstwem konsekwentnego „przemodelowania” prawa w uzgodnionym kierunku.
Warto przypomnieć np. nowelizację z 1996 roku, która miała kodeks dostosować do realiów społeczno-gospodarczych, wynikłych ze zmian ustrojowych początku lat 90 poprzedniego wieku. Jednym z efektów tej nowelizacji jest jednak toczący się do chwili obecnej spór o obowiązywanie w systemie prawa procesowego zasady prawdy materialnej. Po zmianie założeń systemowych co do roli sądu i stron w poszukiwaniu materiału procesowego ustawodawca rozpoczął „poszukiwanie” optymalnego modelu pozwalającego na przyspieszenie gromadzenia materiału procesowego i sankcjonującego spóźnione powołanie faktów lub dowodów.
Kolejna istotna zmiana wprowadziła do naszego prawa procesowego instytucję ustawowej prekluzji przytoczeń zarzutów i oświadczeń. Instytucja ta początkowo budziła kontrowersje w judykaturze i nauce. Początkowo nowa regulacja była różnie interpretowana oraz stosowana przez sądy. Jednak ten model był dostosowany przez legislatywę do potrzeb obrotu poprzez kolejne nowelizacje. Po kilku latach dyskursu w judykaturze wykładnia przepisów art. 47912 i 47914 oraz 207 §3 w brzmieniu nadanym w 2000 roku, zaczęła nabierać jednolitego kształtu przy istotnym udziale orzecznictwa Sądu Najwyższego. Kiedy jednak zasady koncentracji materiału procesowego w oparciu o model prekluzji zaczęły funkcjonować w praktyce i były rozumiane w sposób spójny, legislator po przeprowadzeniu krytyki tego modelu jako prowadzącego do rozstrzygnięć niesprawiedliwych w ustawie z 16 września 2011 roku wprowadził model koncentracji materiału oparty o zasadę tzw. dyskrecjonalności sędziowskiej
(przede wszystkim art. 207 k.p.c) i rozbudowano powinności sądu w zakresie wspierania stron na etapie precyzowania podstawy faktycznej ich stanowisk (por. zwłaszcza art. 212 k.p.c. po nowelizacji). Każdy z tych modeli opierał się na innym akcentowaniu zarówno roli sędziego i stron, a także innym stosunku do badania rzeczywistego stanu rzeczy.
Zarazem ustawy zmieniające k.p.c. (także te nieomówione – jak choćby zmiany wprowadzone w roku 2007) są często traktowane przez ustawodawcę (niesłusznie) jako szybkie panaceum na systemowe bolączki wymiaru sprawiedliwości, jeśli chodzi o sprawy cywilne i często służą jedynie doraźnym celom. Dekomponuje to niewątpliwie spójność systemu i wprowadza dodatkową niepewność co do prawa.
Oceniając działania ustawodawcy ex post z perspektywy praktyka uczestniczącego we wdrażaniu kolejnych reform k.p.c. trudno znaleźć więź intelektualną między nimi, myśl przewodnią – swoiste iunctim – która wskazywałaby, że procedura ewoluuje do założonego przemyślanego modelu, a wybór ewolucyjnej drogi zmian procedury jest wyborem optymalnym, zważywszy na zamierzone cele.
W tym kontekście doczekaliśmy się kolejnej zmiany, która istotnie modyfikuje dotychczasowy model koncentracji materiału procesowego. Stajemy jako praktycy przed koniecznością istotnej rewizji wypracowanych schematów stosowania przepisów procedury i naszych zawodowych nawyków.
We współczesnym piśmiennictwie przy okazji opisu poprzedniego modelu koncentracji materiału procesowego przypomniano refleksję, jaką miał sformułować F. Klein – autor reformy austriackiego kodeksu postępowania cywilnego przyjętej w 1895 r. – ówcześnie rewolucyjnej zmiany procedury, która miała zresztą istoty wpływ na ukształtowanie się polskiej regulacji procesowej (zarówno w k.p.c. z 1930 roku, jak i obecnie obowiązującego kodeksu). Twierdził on mianowicie, że „nastawienie oraz nawyki ludzi, którzy tworzą system sądowy, mają o wiele większe znaczenie dla jego prawidłowego funkcjonowania, aniżeli techniczna doskonałość Kodeksu postępowania cywilnego”. Myśl ta, zdawać by się mogło oczywista, jest moim zdaniem doskonałym punktem odniesienia dla próby diagnozy problemów, jakie wiązały się z odpowiednią recepcją w praktyce (lub jej brakiem) założeń poprzednich najważniejszych zmian w zakresie koncentracji materiału procesowego i sposobu badania twierdzeń stron, czynienia ustaleń będących podstawą rozstrzygnięcia. Niewątpliwie doświadczenia związane z wdrażaniem do obrotu prawnego dotychczasowych nowelizacji wymagają od prawników praktyków (nie tylko sędziów, lecz również przedstawicieli wolnych zawodów prawniczych) przeprowadzenia pogłębionej (zaangażowanej) dyskusji nad aspektami praktycznymi wprowadzanych przepisów. Możliwym ukierunkowaniem ocen stosowania poszczególnych instytucji w praktyce, czy wreszcie zakresem kompetencji sędziego, jeśli chodzi o aktywność na etapie wyjaśniania podstaw sporu, w tym też nad granicą uprawnień do odstępowania od modelu zakładającego przeprowadzenie posiedzenia przygotowawczego i prowadzenia rozprawy według zatwierdzonego planu.
Otwarta formuła In Gremio tworzy doskonałe forum komunikacji dla praktyków. Profesjonalna dyskusja między podmiotami uczestniczącymi bezpośrednio w stosowaniu nowych rozwiązań jawi się zaś jako niezbędna dla odpowiedniego zdiagnozowania problemów, przed jakimi stawać będziemy w konkretnych sprawach i znalezienia konsensusu co do kierunku poszukiwania rozwiązań oraz ukształtowania jednolitej wykładni orzeczniczej jako waloru, do którego zmierzać powinien system wymiaru sprawiedliwości. Stąd też niniejszy głos w dyskusji przedstawiający pierwsze spostrzeżenia i wątpliwości dotyczące znowelizowanego modelu praw i obowiązków uczestników postępowania, jeśli chodzi o koncentrację materiału procesowego. Chciałbym, by wypowiedź niniejsza stanowiła otwarcie rozmowy i nie była traktowana jako prezentacja „gotowych rozwiązań” dylematów, przed którymi zapewne niebawem staną sędziowie stosujący znowelizowany k.p.c. i strony procesu. Swój głos chciałbym ograniczyć do kwestii fazy organizacji rozprawy.
Nowelizacja z dnia 4 lipca 2019 r. wśród szeregu istotnych zmian wprowadza zasadniczą reformę zasad szeroko rozumianego przygotowania rozprawy i modyfikuje dogłębnie reguły koncentracji materiału procesowego. Ustawa formalizuje (art. 2051 k.p.c.-20512) przebieg postępowania organizacyjnego („przygotowawczego”) zmierzającego do „zorganizowania” rozprawy i (co do zasady) wprowadza obowiązek czynnego uczestnictwa stron w tym postępowaniu. Zarazem wprowadza do systemu prawa procesowego nową instytucję – plan rozprawy. Z analizy znowelizowanych przepisów wynika jednoznacznie, że czynność ta z chwilą zatwierdzenia, będąca zwieńczeniem wstępnej fazy postępowania, ma zarazem porządkować i wytyczać („programować”) rozprawę, a zatem odpowiednio kształtować prawa i obowiązki stron w dalszym toku postępowania.
Regulacja wstępnej fazy postępowania została wyodrębniona redakcyjnie i umieszczona w rozdziale zatytułowanym „organizacja rozprawy”. Regulacja ta nie wyczerpuje jednak unormowania dotyczącego przygotowania rozprawy (skoro przygotowaniu rozprawy poświęcone są nadto umiejscowione poza rozdziałem 2a działu II tytułu VI księgi I KPC przepisy art. 206-209, a także np. 259 §2). Pozostawienie poza rozdziałem 2a zwłaszcza regulacji art. 208 k.p.c. można poczytywać jako swoistą niekonsekwencję ustawodawcy.
Wyodrębnienie fazy określonej jako organizacyjna posiada jednak (jak się wydaje) znacznie dalej idący zamysł i cele. W fazie tej bowiem sąd powinien uzyskać przede wszystkim pełny i czytelny obraz stanowisk stron będących przedmiotem oceny w procesie (kwestii poddanych pod osąd). Chodzi tu więc o uzyskanie przez sąd (a także przez przeciwnika procesowego) pogłębionej (adekwatnej do ocenianych w procesie zagadnień faktycznych i prawnych) wiedzy dotyczącej stanowiska strony. Pozyskanie tej wiedzy nastąpić ma przy aktywnym udziale przewodniczącego. Nie jest to idea nowa. Jednak obecnie przewodniczący zostaje wyraźnie uprawniony do formułowania ocen i wstępnych sądów niezbędnych dla wskazania stronom mankamentów ich rozumowania. Zarazem sąd (przewodniczący) ma pełnić jedynie funkcje kompetentnie wspierające stronę w formułowaniu stanowiska procesowego. Nie zmienia się model procesu dotyczący związania sądu podstawą faktyczną przedstawioną przez strony. Zatem ciężar przytoczeń (określany tradycyjnie w nauce prawa jako ciężar instruowania procesu) jest nadal nakładany wyłącznie na strony.
Przepisy o organizacji rozprawy tworzą pewien schemat postępowania, który podzielić można na fazy pisemną i ustną. Faza pisemna
inicjowana jest przez zarządzenie doręczenia pozwu i poinformowanie powoda o tym zarządzeniu (art. 2051 kpc). Czynności inicjujące tę fazę połączone są z rozbudowanym obowiązkiem pisemnego pouczenia stron co do ich obowiązków i ciężarów procesowych. Ustawodawca zobligował obecnie pozwanego do złożenia odpowiedzi na pozew. Będzie to jedyna wymagana przez ustawę pisemna wypowiedź odnosząca się do treści powództwa przedstawionej w pozwie. Zgodnie z art. 339 §1 k.p.c. sankcją za zaniechanie złożenia odpowiedzi na pozew w wyznaczonym terminie jest możność wydania wyroku zaocznego już na posiedzeniu niejawnym (bez kierowania sprawy na rozprawę – art. 339 k.p.c.).
Jednakże już w tym miejscu pojawić się może pewna wątpliwość interpretacyjna. Według art. 340 k.p.c. bowiem wyrok zaoczny może być wydany także na rozprawie. Zgodnie z art. 2054 §1 k.p.c., jeśli mimo braku odpowiedzi na pozew wyrok nie zostanie wydany, przewodniczący wyznaczyć powinien (co do zasady) posiedzenie przygotowawcze. Zatem zaniechanie złożenia odpowiedzi na pozew nie oznacza obowiązku wydania przez sąd wyroku zaocznego na posiedzeniu niejawnym. Pozwany ma zatem możliwość wdania się w spór (i „zapobieżenia” wyrokowaniu zaocznemu), bądź to na posiedzeniu przygotowawczym, bądź też dopiero na rozprawie (o ile wcześniej nie zapadnie wyrok na posiedzeniu niejawnym). Z drugiej strony ustawa nie określa przesłanek, w oparciu o które sąd powinien decydować o wydaniu wyroku na posiedzeniu niejawnym lub (mimo braku odpowiedzi na pozew) kierowaniu sprawy na rozprawę (wyznaczeniu posiedzenia przygotowawczego). Posiedzenie przygotowawcze służyć jednak ma w pierwszym rzędzie pozyskaniu przez sąd informacji ujednoznaczniających stanowiska stron, ustaleniu zakresu sporu co do faktów istotnych dla rozstrzygnięcia i wstępnej, kierunkującej dalsze postępowanie, ocenie prawnej zgłaszanych roszczeń i zarzutów. Zatem w przypadku braku odpowiedzi na pozew wyznaczenie tego posiedzenia (i następnie ewentualnie rozprawy) będzie uzasadnione wówczas, gdy z treści pozwu (ewentualnie dalszych pism powoda) będą wynikały wymienione w art. 339 §2 k.p.c. przesłanki uniemożlwiające przyjęcie za prawdziwe twierdzeń o faktach przedstawionych przez powoda dla uzasadnienia żądań (twierdzenia te budzą uzasadnione wątpliwości lub zostały przytoczone dla obejścia prawa).
Wydaje się zatem, że stwierdzenie przez sąd tego rodzaju mankamentów powództwa (poza sytuacją powództwa oczywiście bezzasadnego – art. 1911 k.p.c.) determinować będzie konieczność podjęcia czynności zmierzających do wyjaśnienia wątpliwości z udziałem powoda i dopiero po ich przeprowadzeniu (a więc po wyjaśnieniu z udziałem strony zarówno faktycznych jak i prawnych aspektów sporu na posiedzeniu przygotowawczym zgodnie z art. 2056 k.p.c.) otworzy się droga do wydania wyroku zaocznego (w tym wyroku oddalającego powództwo).
Innymi słowy rozpoznanie zaoczne w pierwszej, pisemnej części fazy przygotowawczej, nie powinno kończyć się wyrokiem oddalającym powództwo. Wydaje się zatem, że w przypadku braku odpowiedzi na pozew na posiedzeniu niejawnym co do zasady może zapaść jedynie wyrok zaoczny uwzględniający powództwo, a w przypadku wątpliwości, o których mowa w art. 339 §2 k.p.c., wyrokowanie powinno zostać poprzedzone czynnościami wyjaśniającymi. Wyrok zaoczny może zapaść wówczas na posiedzeniu przygotowawczym (które według art. 2055 §2 k.p.c. odbywa się według przepisów o posiedzeniu niejawnym) lub na rozprawie (art. 340 k.p.c.).