Zagubieni w ferworze walki i obciążeni terminami, a przy tym próbujący żyć „normalnie”, nie jesteśmy w stanie kontrolować otaczającej nas rzeczywistości na tyle, aby móc objąć horyzontem świadomości istotne daty dla bliskich nam osób. Niech więc pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie zapomniał lub też w ostatnim momencie przypomniał sobie, że zbliża się ważna rocznica, wydarzenie lub jubileusz.
Nie uchylając się, wobec braku lecących kamieni, biję się jednak w pierś, że tym razem to właśnie mi (a zapewne nam wszystkim) przydarzyło się to w związku z Jubileuszem 50-lecia pracy zawodowej mojego Patrona adw. Włodzimierza Łyczywka. Mam tu jednak pewne wytłumaczenie.
Oczywiście posiadam świadomość, że dziekan Włodzimierz Łyczywek jest doświadczonym, utytułowanym adwokatem, lecz jego aparycja nie pozwala uznać go za adwokacką młodzież. Ale 50 lat pracy zawodowej zaskoczyło nas wszystkich. Dosłownie kilka miesięcy temu (czytelników podróży w Ingremio przepraszam za spoiler) słyszałem historię jak zjeżdżał na tyrolce z wysokości powyżej poziomu chmur w Kostaryce, nie tak dawno po raz kolejny został ojcem, a chwilę wcześniej pokonał w turnieju tenisa stołowego, organizowanego przez OIRP, wszystkich oponentów. Można by więc przyjąć, że mec. Łyczywek celowo nas zmylił – i może przy tym pozostańmy.
Nie będę jednak w tym miejscu wymieniał wszystkich zasług, tytułów i funkcji obejmowanych przez naszego patrona – to nie to miejsce. Zapewne przeczytacie o tym kiedyś w poczytnej książce. Celowo przy tym używam sformułowania „patron”, a nie „były patron”. To, że patronem pozostaje się w świadomości wychowanków na całe życie świadczy najlepiej wydarzenie, które zorganizowaliśmy w związku ze wspomnianym 50-leciem.
W ciepły i bezchmurny piątkowy wieczór 7-go września, wraz ze zdecydowaną większością byłych aplikantów, spotkaliśmy się w świetnej restauracji z przepięknym widokiem przy Bulwarze Piastowskim 1. Na miejscu z wyprzedzeniem przygotowaliśmy wszelkie niezbędne atrybuty celebracji, w tym tort oraz pamiątkową statuetkę. Przede wszystkim jednak – z podziwu czego nie mogę wyjść – zebraliśmy się gronem praktycznie wszystkich adwokackich wychowanków, przy czym informacja o spotkaniu została podana na kilka dni wcześniej.
Samo spotkanie było, rzecz jasna, wielką niespodzianką dla samego jubilata. Jakież było zdziwienie adw. Łyczywka, gdy zobaczył wszystkich swoich aplikantów – a dziś przecież kolegów i koleżanki – w jednym miejscu. Stała się wówczas rzecz niespotykana. Po raz pierwszy zobaczyliśmy, że jubilat, wielce zaskoczony, ale i zapewne wzruszony, najzwyczajniej… nie wie co powiedzieć. Nie trwało to wprawdzie dłużej niż 3 sekundy, niemniej stanowiło bardziej wymowną formę reakcji niż późniejsze (choć świetne) oratorskie wystąpienia dziękczynne.
Feta trwała do późnych godzin nocnych, a opowieści zarówno jubilata, jak i poszczególnych aplikantów nie miały końca. To jednak nie miejsce by opisywać przebieg tego, jakże radosnego spotkania. Co przy tym istotne, myślę, że spotkanie to utkwi głęboko w naszej pamięci i zacementuje świadomość tego, że model aplikacji opartej na patronacie jest czymś więcej niźli tylko kontynuacją nauki.
W imieniu własnym i wszystkich poprzednich aplikantów, życzę mecenasowi Łyczywkowi kolejnych okrągłych jubileuszy, a wam drodzy czytelnicy, jak i samemu sobie tego, aby kiedyś ktoś upamiętnił nas przynajmniej w taki, niewątpliwie serdeczny, sposób.