Z uwagą przeczytałem felieton adw. Dariusza Jana Babskiego i adw. Dariusza Niebieszczańskiego, zamieszczony w In Gremio nr 160, dotykający problemu Izby Dyscyplinarnej i jej orzeczeń. A w nim
pomieszanie z poplątaniem.
Na boku pozostawiam wycieczki osobiste kierowane wobec adw. Patryka Zbroi, choć nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ocena Izby Dyscyplinarnej SN jest związana z konkretnym jej rozstrzygnięciem, korzystnym z punktu widzenia Autorów felietonu. Tu jednak chcę skupić się na, tak podkreślanych przez Autorów, przepisach prawa.
Myślą przewodnią felietonu jest to, że Izba Dyscyplinarna SN jest (była) organem wymiaru sprawiedliwości, który powstał na podstawie ustawy. To prawda. To jednak nie oznacza, że w sensie instytucjonalnym i funkcjonalnym jest (była) sądem w pełni tego słowa znaczeniu. By nie powielać argumentacji znanej doskonale wszystkim interesującym się tym problemem, odeślę do artykułu prof. Włodzimierza Wróbla „Izba Dyscyplinarna jako sąd wyjątkowy w rozumieniu art. 175 ust. 2 Konstytucji RP” (Palestra, 1-2/2019), czy wielu innych publikacji na ten temat. Przypomnę tylko, że zgodnie z tym wskazanym przepisem konstytucyjnym sąd wyjątkowy może być ustanowiony tylko na czas wojny. Wojny, pomijając wojnę społeczno-polityczną dzielącą Naród Polski i częste wojny wewnątrz koalicji rządzącej, na szczęście nie mamy. Podzielając zatem pogląd prof. Włodzimierza Wróbla (i wielu innych wybitnych prawników) stwierdzić należy, że Izba Dyscyplinarna została wprawdzie utworzona na podstawie ustawy, ale niezgodnie z Konstytucją RP. Szanując czytelników i adwersarzy nie będę pisał o hierarchii aktów prawnych.
Oczywiście pogląd nawet wybitnych prawników nie musi przekonywać. Z felietonu zaś wyczytać można, że szczególną atencją Autorzy darzą orzeczenia SN („Smutne jest to, że … nie uznaje orzeczenia Sądu Najwyższego … Stawia się ponad tym Sądem. Historia bez precedensu. Osobliwość.”). Polecam zatem łaskawej uwadze treść uchwały składu połączonych Izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN z dnia 23 stycznia 2020 r. (zwłaszcza uzasadnienie, teza 45, akapit 10, powtórzone w wielu innych orzeczeniach składów w tych izbach): „Izba Dyscyplinarna powołana w Sądzie Najwyższym ustawą o SN z 2017 r. strukturalnie nie spełnia cech niezawisłego sądu w rozumieniu art. 47 KPP oraz art. 45 ust. 1 Konstytucji RP, a także art. 6 ust. 1 EKPC, i ma charakter sądu wyjątkowego, którego ustanowienie – na mocy art. 175 ust. 2 Konstytucji RP – jest zakazane w czasie pokoju. Już choćby z tego powodu orzeczenia wydane przez składy sędziowskie działające w ramach Izby Dyscyplinarnej nie mają charakteru orzeczeń wydanych przez należycie obsadzony sąd”.
Co interesujące, art. 87 par. 1 ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym przewiduje, że uchwały pełnego składu SN, składu połączonych izb oraz składu całej izby, z chwilą ich podjęcia, uzyskują moc zasad prawnych. Taka uchwała zatem wiąże wszystkie składy SN, zaś odstąpienie od takiej uchwały możliwe jest tylko w razie ponownego rozstrzygnięcia w drodze uchwały przez połączone izby lub pełny skład SN (art. 88 par. 2 ustawy o SN). W świetle cytowanej wyżej uchwały połączonych izb nie może ulegać najmniejszej wątpliwości, że Izba Dyscyplinarna nie ma (nie miała) kompetencji do orzekania jako sąd w sprawach dyscyplinarnych. No ale członkowie Izby Dyscyplinarnej uznali, iż ich ta uchwała nie wiąże. Paradoksalnie można byłoby przyjąć, iż sami w ten sposób nie uznają się za część Sądu Najwyższego.
Ramy tego artykułu uniemożliwiają mi przeprowadzenie interpretacji pojęcia niezawisłego sądu, ustanowionego na mocy ustawy, funkcjonującego w aktach prawa międzynarodowego (a przypomnę tylko, że art. 9 Konstytucji przewiduje, iż Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego, w szczególności więc traktatów, które sama podpisała i ratyfikowała). Za wystarczające zatem uznaję przytoczenie stanowiska zawartego w wyroku TSUE z dnia 15 lipca 2021 r. (w sprawie C-791/19), w którym TSUE uznał, że Izba Dyscyplinarna nie gwarantuje niezależności i bezstronności, a w konsekwencji nie jest sądem w rozumieniu art. 19 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej (tezy 89-113 uzasadnienia). Z kolei ETPC w wyroku z dnia 22 lipca 2021 r. (sprawa Reczkowicz przeciwko Polsce) orzekł, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem ustanowionym na mocy ustawy w rozumieniu art. 6 ust. 1 EKPC. I przyznał stosowne odszkodowanie skarżącej (wykonującej zawód adwokata).
Reasumując, autorytety prawnicze, Sąd Najwyższy w uchwale stanowiącej zasadę prawną i wielu innych orzeczeniach, Trybunał Sprawiedliwości UE i Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdzają, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, a Autorzy felietonu zarzucają tym, którzy kwestionują jej orzeczenia, anarchizowanie. W tym rozumieniu, Szanowni Autorzy, jestem anarchistą i rokoszaninem. Bo twierdzę, że strukturalnie Izba Dyscyplinarna SN nie jest (nie była) sądem w rozumieniu polskiej Konstytucji, Traktatu o UE i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Skoro zaś Izba Dyscyplinarna sądem nie była, to wydane przez nią orzeczenia – wbrew twierdzeniom Autorów felietonu – dotknięte są poważną wadą. Oczywiście istnieją (bo trudno temu zaprzeczyć), ale nie powinny obowiązywać i nie powinny być wykonywane jako orzeczenie sądowe – przez tych, którzy szanują prawo.
Warto pamiętać, że każdy obywatel ma prawo, zaś adwokat czy sędzia nawet moralny obowiązek, sprzeciwić się prawu (ustawie), wydanej niezgodnie z Konstytucją bądź naruszającej przepisy o prawach człowieka i nie nazywa się to anarchią, a uprawnionym obywatelskim nieposłuszeństwem. W innym wypadku należałoby bronić tezy, że np. ustawy norymberskie czy dekret o stanie wojennym były prawem legalnym, zaś sprzeciw wobec nich powinien być karany.
Ale to nie wszystko. Autorzy felietonu, odnosząc się do powołań członków ID, podkreślili, że nastąpiło to w drodze aktu powołania przez Prezydenta RP (art. 179 Konstytucji RP). W ich ocenie jest to wystarczające dla uznania, iż są oni sędziami.
Gdyby Prezydent Andrzej Duda był monarchą absolutnym, to oczywiście byłaby to racja. Tyle, że nijak nie mogę tego rodzaju zapisów znaleźć w Konstytucji. A znajduję art. 7, który stanowi, że „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”, art. 126 ust. 3 – „Prezydent Rzeczypospolitej wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach” czy art. 144 ust. 1 – „Prezydent Rzeczypospolitej, korzystając ze swoich konstytucyjnych i ustawowych kompetencji, wydaje akty urzędowe”. Co gorsza, przepis art. 145 ust. 1 stanowi, że Prezydent, za naruszenie Konstytucji czy ustawy może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Tak więc sama Konstytucja przewiduje, być może ku zaskoczeniu Autorów felietonu, że Prezydent może wydać decyzję niezgodną z Konstytucją czy ustawą. Stąd wniosek, że decyzje Prezydenta nie są uświęcone i – jeżeli wydane są niezgodnie z przepisami Konstytucji czy ustaw – mogą nie korzystać z ochrony prawnej. Oczywiście zdaję sobie sprawę z trudności związanych z kwestionowaniem określonych decyzji Prezydenta (choć z uwagi na wskazane orzeczenia SN, TSUE i ETPC nie dotyczy to akurat członków Izby Dyscyplinarnej). Nie zmienia to jednak faktu, że sam akt powołania nie jest wystarczający dla oceny, że ktoś jest sędzią (choć oczywiście stwarza takie domniemanie).
Wystarczy sobie wyobrazić sytuację, w której Prezydent, bez wniosku KRS, powoła na stanowisko sędziego osobę nie spełniającą warunków – np. osobę w wieku 18 lat albo nie będącą prawnikiem. I ta osoba, jako wykonująca obowiązki sędziego, wyda wyrok skazujący klienta adw. D.J. Babskiego albo adw. D. Niebieszczańskiego. Jestem przekonany, że obaj Autorzy felietonu będą głośno krzyczeć (i wnosić wszelakie pisma procesowe), że ta osoba nie jest sędzią, zaś sąd z jej udziałem nie jest sądem w rozumieniu polskiej Konstytucji, TUE, EKPC czy KPP. I mogą być pewni, że w takiej sytuacji będę obok nich i też będę krzyczał: ta osoba nie jest sędzią. Oczywiście będą mieli rację, albowiem Prezydent musi działać na podstawie Konstytucji i ustaw. A Konstytucja w powoływanym w felietonie art. 179 mówi jasno: sędziowie są powoływani przez Prezydenta RP na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa.
Nie może zatem budzić wątpliwości, że bez wniosku KRS prezydent nie może powołać sędziego, ściślej: jego decyzja o powołaniu nie będzie zgodna z Konstytucją i ustawami i jako taka będzie nielegalna.
Krajowa Rada Sądownictwa w świetle Konstytucji jest organem konstytucyjnym (art. 186 i n.). A zatem do skutecznego i legalnego powołania osoby na stanowisko sędziego przez Prezydenta niezbędny jest wniosek KRS, ukształtowanej zgodnie z Konstytucją. I przeciwnie: wniosek organu wykonującego obowiązki KRS, ukształtowanego niezgodnie z Konstytucją, nie jest wnioskiem organu konstytucyjnego, a zatem nie może wywoływać skutków prawnych, w tym stanowić podstawy decyzji Prezydenta o powołaniu na stanowisko sędziego.
Oczywiście jest to kwestia interpretacji przepisu art. 187 ust. 1 pkt 2 i 3 Konstytucji. Stoję na stanowisku, że skoro w pkt 3 wskazano, ilu członków wybiera Sejm, to wybór 15 sędziów – członków KRS (pkt 2) należy do sędziów, a nie posłów. Jeżeli więc ustawa o KRS przewiduje inny tryb, to jest niezgodna z Konstytucją w tym zakresie. Zgodnie z art. 8 ust. 2 przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio. Tak więc nieprawidłowy wybór większości – 15 członków – powoduje, iż organ obecnie wykonujący zadania KRS nie jest organem konstytucyjnym i jako taki nie może złożyć skutecznie wniosku o powołanie osoby na stanowisko sędziego.
Oczywiście zdanie Grzegorza Kasickiego, tak jak i przywołanego w felietonie Emanuela Kanciastego, nie ma w tej kwestii żadnego znaczenia. Tyle, że w cytowanych orzeczeniach SN, TSUE i ETPC również wskazano, że wybór członków KRS był wadliwy, a w konsekwencji, że nominaci w Izbie Dyscyplinarnej nie spełniają wymogów stawianych sędziom, w rozumieniu przepisów Konstytucji, TUE, EKPC i KPP. Nie chodzi zatem o to, że te osoby nazywane są sędziami i że pobierają wynagrodzenie odpowiadające wynagrodzeniu sędziego, ale o to, że nie spełniają podstawowych kryteriów, przede wszystkim w związku z wadliwą procedurą nominacyjną. I jakby nie zarzekali się przedstawiciele aktualnej władzy wykonawczej czy ustawodawczej, to orzeczenia wydane przez takie osoby nie są i nie będą uznawane na arenie międzynarodowej jako orzeczenia wydane przez niezawisły sąd ustanowiony na mocy ustawy. Kwestionowanie zaś tych orzeczeń, nawet korzystnych dla poszczególnych jednostek, nie jest żadną anarchią i jest wręcz obowiązkiem adwokatów. I sędziów też oczywiście.
I takiego spojrzenia na problem Izby Dyscyplinarnej i zasiadających tam osób życzę Szanownym Autorom.
Na zakończenie odnieść się jeszcze muszę do jednego stwierdzenia, że „rządzi większość”. Precyzyjniej: rządzi większość parlamentarna, która jest przedstawicielem mniejszości Narodu (w 2019 koalicja PIS osiągnęła 43,59% głosów, co przełożyło się na uzyskanie 51,09% mandatów; w 2015 r. PIS uzyskało 37,58% głosów, ale 51,09% mandatów). Jest to efekt nie tylko wprowadzenia progu 5% (skądinąd zrozumiałego), ale przede wszystkim zastosowania do przeliczania głosów na mandaty metody d’Hondta, faworyzującej – najogólniej mówiąc – duże ugrupowania (w odróżnieniu od przyjmowanej w wielu krajach metody Sainte-Lague, zdecydowanie bardziej oddającej proporcjonalność). Ma się to nijak do konstytucyjnej zasady, że wybory do Sejmu są proporcjonalne (art. 96 ust. 2 w zw. z art. 4 ust. 2). Można więc postawić tezę, że wybory do Sejmu, z uwagi na zapisy ustawowe i wbrew Konstytucji, są w Polsce dysproporcjonalne, a zatem niezgodne z Konstytucją.
Warto o tym również pamiętać formułując tezy o większości. Abstrahując zaś od prawnych niuansów związanych z ustaleniem większości parlamentarnej wypada żądać od przedstawicieli władzy ustawodawczej i wykonawczej, by zawsze przestrzegała Konstytucji i szanowała prawa mniejszości (większości).