Nowa, pandemiczna rzeczywistość uwspółcześniła funkcjonowanie sądów. Art. 15 zzs1 pkt 1 słynnej ustawy z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (Dz.U. z 2020 r. poz. 1842 ze zm.) umożliwił prowadzenie rozprawy lub posiedzenia jawnego „przy użyciu urządzeń technicznych umożliwiających przeprowadzenie ich na odległość z jednoczesnym bezpośrednim przekazem obrazu i dźwięku, z tym że osoby w nich uczestniczące nie muszą przebywać w budynku sądu”, czyli skład sędziowski pozostał w budynku sądu, a pozostali uczestnicy mogą być w miejscach dla nich wygodnych i bezpiecznych.
Początkowo wielu sędziów podchodziło z dystansem do tego rozwiązania, podobnie zresztą jak zawodowi pełnomocnicy, czy też same strony postępowania, nie wszyscy byli gotowi na „sąd we własnym komputerze”. Ale jak to też często bywa, boimy się tego, co nowe. Z czasem rozwiązanie to okazało się nie tylko niezbędne z uwagi na zachorowania covidowe i przymusowe izolacje, ale i pozwoliło na efektywniejsze zarządzanie terminami rozpraw, na bardziej przyjazne i wygodniejsze dla stron zaplanowanie przebiegu postępowania sądowego. Z mojej perspektywy jako orzecznika, rozprawy zdalne to świetne narzędzie zarówno dla sądu, a jednocześnie wygodne dla pełnomocników i stron. Już tylko z perspektywy prowadzenia spraw w jednym mieście, przemieszczanie się pomiędzy budynkami sądów niejednokrotnie powodowało, że w sekretariatach odbierane były telefony z prośbą, aby poczekać z wywołaniem rozprawy, bo pełnomocnik nie zdąży dojechać na czas. Nie wspominając już o konieczności całodniowych podróży do innych miast i wnioskach o zmianę terminów rozpraw. Niewątpliwie ważnym argumentem dla samych stron postępowania jest możliwość uczestniczenia w rozprawie, składania zeznań, w bezpiecznym środowisku jakim jest dom czy kancelaria pełnomocnika, co niewątpliwie zmniejsza poziom stresu, jaki wiąże się z wizytą w sądzie.
Oczywiście zastanawialiśmy się, jak należy przeprowadzić taką rozprawę online „przy użyciu środków komunikacji elektronicznej” tak, by było to zgodne z pozostałymi normami procesowymi, jak i z praktycznego punktu widzenia. Pytań było sporo, począwszy od tego, czy pełnomocnicy zawodowi powinni być w togach, czy zawracając się do sądu powinni wstawać, co z ogłoszeniem wyroku, czy obecni w trakcie wygłaszania wyroku, ale będący poza sądem, mają wstać. Dziś już wiele tych kwestii nie budzi wątpliwości i pełnomocnicy zasiadający przed ekranami swoich komputerów mają nałożone togi, nikt nie wstaje mówiąc do sądu, ale już np. na ogłoszeniu wyroku niektórzy siedzą, a niektórzy wstają.
Początkowo zdarzały się i takie sytuacje, że zawodowy pełnomocnik miał tak poważny problem z połączeniem się z sądem, że rozprawa musiała ulec odroczeniu (problem ten zdecydowanie częściej dotyczył jednak pełnomocników strony pozwanej). Dziś właściwie jest to już temat zapomniany. Bez najmniejszego problemu łączymy się z kancelariami w całym kraju, jakość połączenia w zdecydowanej większości jest bardzo dobra. Również same strony postępowania czy świadkowie świetnie sobie radzą z użyciem nowych technologii. Sąd dołączył do funkcjonowania online tak powszechnego we współczesnym świecie.
To co budziło, i wciąż zapewne jeszcze u wielu osób może budzić niepokój, to czy rozprawy zdalne mogą stanowić pole do naruszeń w zakresie zasady równości, bezpośredniości i dostępu do sądu.
Praktyka pokazała, że z uwagi na fakt, iż praktycznie w każdym gospodarstwie domowym jest komputer czy smartfon, czy świadek może sprawnie łączyć się z sądem, stąd dostęp do sądu nie został zabrany. To co istotne – to jasne i pełne udzielenie informacji o tym, w jaki sposób z sądem się połączyć. Maile czy listy kierowane do stron czy świadków mają prostą instrukcję obsługi oraz informację, że w przypadku problemów z połączeniem poprzez kontakt telefoniczny mogą uzyskać wsparcie ze strony sądu. Jest też informacja, że w sytuacji braku odpowiednich narzędzi do połączenia z sądem, mogą one zostać udostępnione w budynku sądu. Niezwykle pomocna w sytuacjach problematycznych okazała się wiedza sądowych informatyków, którzy prowadząc krok po kroku użytkowników linku, pomagają w połączeniu. Trzeba także docenić pracę pracowników sekretariatów, którzy dbają o przygotowanie rozpraw, wysyłając odpowiednio wcześniej przygotowane linki do rozprawy online wraz z instrukcją połączenia i sprawnie korzystają z sądowego systemu rozpraw online.
Choć oczywiście widoczne są różnice między osobistą obecnością na sali rozpraw a obecnością online, uznać należy, że zasada bezpośredniości jest zachowana. Po przejściowych problemach technicznych związanych z tym, że sukcesywnie zwiększała się ilość rozpraw zdalnych, dzisiejsze połączenia z sądem są dobrej jakości. Strony, pełnomocnicy czy świadkowie widzą i słyszą skład sędziowski, salę rozpraw i siebie nawzajem, podobnie oczywiście jak sąd.
Rozprawy online mają też swoje zabawne momenty, bywa bowiem tak, że przed kamerą siedzi ktoś, kto jeszcze chwilę wcześniej brał prysznic, bo dojrzeć można mokre włosy. Jednak są to sytuacje bardzo sporadyczne i niezagrażające powadze sądu. Kończąc odniosę się do tytułu i jednego z zabawniejszych momentów rozpraw online. Odbywała się publikacja wyroku, powódka połączyła się z sądem stojąc między półkami sklepowymi, na których leżały deski, gwoździe i wiaderka z farbami, a przez megafon zachęcano do skorzystania z promocji. W takim momencie należy spokojnie poprosić, aby zainteresowany połączył się z sądem w miejscu, które zapewni nie tylko dobrą jakość połączenia, ale i pozwoli na utrzymanie powagi sądu.
Cóż, to właśnie praktyka, w oparciu o respektowanie pozostałych norm k.p.c. pozwoliła na wypracowanie standardów prowadzenia rozpraw online, a w moim odczuciu zmiany wymuszone pandemicznymi ograniczeniami przyczyniły się do usprawnienia i unowocześnienia funkcjonowania sądów, podążając za zmianami technologicznymi i czyniąc je przyjaźniejsze dla obywatela.