Problematyką dowodów pochodzących z „nielegalnego źródła” albo wadliwie przeprowadzonych zajmuje się doktryna „owoców zatrutego drzewa”, wywodząca się z amerykańskiego systemu prawnego (fruits of the poisonous tree), której zwolennicy zdecydowanie opowiadają się za odrzuceniem dopuszczalności takich dowodów w procesie karnym. „Owocem zatrutego drzewa” nazywamy bowiem niedozwolone przez prawo czynności podejmowane przez służby ścigania, które mają na celu zdobycie dowodów dających podstawę do wszczęcia postępowania karnego, czyli „dowodów pośrednio nielegalnych” – uzyskanych z naruszeniem przepisów postępowania lub za pomocą czynu zabronionego.
W dyskusji dotyczącej możliwości wykorzystania w procesie karnym takich właśnie dowodów warto podjąć próbę wszechstronnej analizy problemu, albowiem istnieje pewna pula argumentów pozwalających na uzasadnienie stanowiska aprobującego dopuszczenie w procesie karnym właśnie takich dowodów, jak również pewna pula argumentów uzasadniających podejście zupełnie odwrotne.
Jako współautorki niniejszego artykułu postanowiłyśmy podjąć próbę przeprowadzenia wzajemnego dialogu argumentacyjnego dotyczącego problemu dopuszczalności w procesie karnym dowodów zdobytych nielegalnie lub z naruszeniem przepisów postępowania. Abstrahując od osobistych poglądów wcieliłyśmy się w rolę zwolenników koncepcji „owoców zatrutego drzewa” (Anna Milińska, dalej: A.M.) oraz przeciwników (Adrianna Szczygieł, dalej: A.S.), komponując pewien wachlarz argumentów uzasadniający zarówno stanowisko jednej, jak i drugiej strony. Czytelnikowi pozostawiamy decyzję, który z punktów widzenia jest mu osobiście bliższy, zachęcamy do refleksji oraz szerszego spojrzenia na problem. Niniejszym prezentujemy efekt wymiany argumentów i zapraszamy do lektury.
Doktryna owoców zatrutego drzewa a prawo do rzetelnego procesu
A.M.: Dopuszczalność owoców zatrutego drzewa na gruncie polskiego procesu karnego należy rozważyć przede wszystkim w kontekście prawa do rzetelnego procesu. Choć w polskim Kodeksie Postępowania Karnego powyższe pojęcie nie zostało zdefiniowane wprost, nie można odmówić mu fundamentalnego znaczenia dla prawidłowości i skuteczności procesu karnego. Definicja wynika z takich dokumentów jak Europejska Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności czy Konstytucja RP. W myśl zapisów tychże źródeł prawa, o rzetelnym procesie nie można mówić przede wszystkim w przypadku zaniedbania kluczowych zasad demokratycznego państwa prawa – zasady praworządności czy ochrony praw jednostki.
W postanowieniu z dnia 19 marca 2014 r. (sygn. akt II KK 265/13) Sąd Najwyższy uznał za niedopuszczalną sytuację, w której funkcjonariusze demokratycznego państwa gromadziliby dowody z naruszeniem obowiązującego prawa, natomiast z drugiej strony, zgodnie z prawem, na podstawie tych dowodów pociągaliby obywateli do odpowiedzialności karnej. W uzasadnieniu SN, w oparciu o konstytucyjną zasadę demokratycznego państwa prawa, zasadę praworządności oraz prawo do sprawiedliwego i bezstronnego rozpatrzenia sprawy, stwierdził, że użycie dowodów uzyskanych w drodze nielegalnej dla orzeczenia o winie oskarżonego czyni proces nierzetelnym. Takie podejście prowadziłoby do swoistej schizofrenii wartości, które Państwo w procesie karnym realizuje.
Rzetelność procesu ma zasadnicze znaczenie w kwestii rozważań nad możliwością dopuszczania dowodów zdobytych niezgodnie z przepisami prawa lub zasadami postępowania w procesie karnym. Sedno pojęcia można bowiem zawrzeć w oczywistym stwierdzeniu, iż rzetelny proces generalnie wymaga przyznania pierwszeństwa ochronie praw i wolności człowieka przed sprawnością i skutecznością działania organów państwa. O rzetelności procesu w demokratycznym państwie prawa nie można mówić w sytuacji, kiedy wprowadza się do niego dowody zdobyte niezgodnie z prawem. Takie postępowanie nie miałoby bowiem nic wspólnego ze standardami cywilizowanego państwa, stanowiąc pole do nadużyć, charakteryzujących systemy totalitarne.
W myśl art. 7 Konstytucji RP organy władzy publicznej działają w granicach i na podstawie prawa. Tworząc możliwość wykorzystywania w sposób nieograniczony rezultatów działań operacyjnych, również tych nielegalnych, włączając je okrężną drogą w materiał procesowy, legalizowałoby się de facto bezprawne działania organów państwa w imię walki z przestępczością, a obrazując dosadniej – otwierałoby ścieżkę do stosowania podsłuchów, gromadzenia w ten sposób wszystkich możliwych informacji o obywatelach, by następnie – pod pozorem legalności – przekształcić tę wiedzę na materiał procesowy, służący do walki z przestępczością.
A.S.: Prawo do rzetelnego procesu można ujmować w dwójnasób i choć z jednej strony faktycznie realizuje się ono poprzez powyżej zaprezentowane zasady i wartości, to nie można jeszcze zapominać, że rzetelny proces to także taki proces, który zmierza do wymierzenia sprawiedliwości i daje wyraz prawom jednostek do rozpatrzenia sporu prawnego. O realizacji tych aspektów rzetelnego procesu nie można jednak mówić w przypadku, gdy na skutek zakazów dowodowych dochodzi do umorzenia postępowania przeciwko osobie, której czyn ewidentnie kwalifikuje się jako przestępstwo, ale brak jest ku temu legalnie zebranych dowodów – są tylko te pośrednio nielegalne np. zapisy z nielegalnie zamontowanego podsłuchu. Taka eliminacja cennego materiału dowodowego zgromadzonego przez organy ścigania nie czyni przecież procesu rzetelnym, a wręcz przeciwnie – fikcyjnym oraz niesprawiedliwym społecznie.
Powyższe poprzeć można orzecznictwem ETPC, a dokładnie sprawą Schenk przeciwko Szwajcarii, w której orzeczono, że choć art. 6 EKPC faktycznie gwarantuje prawo do rzetelnego procesu, to w istocie nie reguluje on żadnych reguł w zakresie dopuszczalności dowodów, pozostawiając to w kompetencji poszczególnych krajów. Jeżeli zatem w sprawie karnej posłużono się dowodem uzyskanym za pomocą czynu zabronionego, to nie będzie to naruszać zasady rzetelności procesu, o ile porządek krajowy na to pozwala – a w Polsce, jak wiadomo, zezwala na to art. 168a k.p.k.
Tak oto polski ustawodawca w imię sprawiedliwości i determinacji do poznania prawdy zgodził się na posłużenie w procesie karnym niemalże każdym dowodem. Jego decyzja wynikać może już nawet z ogólnego celu procesu karnego, którym jest sprawiedliwe rozstrzygnięcie o przedmiocie procesu, a więc ustalenie, czy naruszono prawo karne materialne czy też go nie naruszono, i w zależności od tego zastosowanie lub niezastosowanie kary przewidzianej w ustawie.
Wydane rozstrzygnięcie końcowe realizuje zatem zamierzone cele procesowe, gdy odpowiada dyrektywie prawdy materialnej i poczuciu sprawiedliwości. Bez pojęcia sprawiedliwości proces karny, a szerzej prawo karne procesowe, czy wręcz całe prawo, utraciłoby swój najistotniejszy sens, zakorzeniony głęboko w świadomości społecznej. Zagwarantowanie sprawiedliwego procesu jest bowiem jednym z podstawowych obowiązków każdego państwa demokratycznego. Zatem proces karny powinien być tak ukształtowany przez organy państwa, żeby stanowił on gwarancję dla obywateli, że sprawca przestępstwa zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej lub zostanie uniewinniony, jeżeli ustalenia faktyczne i zgromadzony materiał dowodowy za tym przemawiają.
Tym samym dojść należy do wniosku, iż czasami po prostu nie da się realizować wszystkich zasad i wartości panujących na gruncie danego prawa i wtedy to przed ustawodawcą pojawia się bardzo pokrętne zadanie. Musi on dokonać wyboru – tych najważniejszych względem niego praw, które będzie realizować kosztem innych.
Wymierzenie sprawiedliwości, dojście do prawdy poprzez ściganie sprawców i zdobywanie dowodów, czy też zapewnienie bezpieczeństwa i porządku publicznego, to właśnie te prawa, które w tym przypadku ustawodawca wyniósł na piedestał, a to dlatego, że mają one znaczenie ogólnospołeczne i leżą w interesie publicznym każdego obywatela. Dlaczego zatem mamy pozbawiać państwo możliwości realizacji tych zadań i praw przyjmując koncepcję „owoców zatrutego drzewa” na nasze polskie realia?
I choć faktycznie organy ścigania mogą w celu wykrycia przestępstwa nieco nagiąć obowiązujące przepisy, to nie można jeszcze posunąć się do tak daleko idącej tezy, która głosi, że skoro państwo zdobywa dowody w niedozwolony przez prawo sposób, to nie może ono tym samym żądać od obywateli przestrzegania prawa i wymierzać im sprawiedliwości. Jest to twierdzenie niedorzeczne, albowiem idąc tym tokiem rozumowania, skoro zrównujemy uprawnienia obywatela do uprawnień sądu czy organów ściągania, to należałoby również zrównać ich czyny. Jednak czy nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że dokonanie przeszukania mieszkania bez nakazu przez policjanta jest współmiernie szkodliwe do przestępstwa sutenerstwa czy terroryzmu?
Doktryna owoców zatrutego drzewa a istota procesu karnego
A.M.: Warto zadać sobie pytanie – czym właściwie jest dla nas – obywateli RP proces karny? Otóż w demokratycznym państwie prawa jest jedynym mechanizmem jakiego możemy użyć, aby ukarać czy też pojmać przestępców. Proces karny jest również wyrazem naszego postępu cywilizacyjnego – nie urządzamy już publicznego kamienowania, nie stosujemy samosądów, cywilizacja poszła naprzód i skierowała się w stronę wypracowania procesów pozwalających na skuteczne, ale i humanitarne wymierzanie kary tym, którzy na nią zasłużyli. Sam fakt, że proces karny istnieje zasługuje zatem na zdecydowaną dozę dumy i szacunku, w obliczu patologii nieakceptowalnych społecznie – takich jak morderstwa, kradzieże czy gwałty jesteśmy w stanie przyznać, że sprawca takiego czynu zasługuje na karę, ale jednocześnie wciąż należy szanować jego podstawowe prawa i zapewnić mu możliwość złożenia wyjaśnień czy szansę na ewentualne dowodzenie własnej niewinności w obiektywnym i rzetelnym procesie. Nie wyznajemy zasad rodem z kodeksu Hammurabiego – oko za oko, ząb za ząb, która to reakcja najczęściej odpowiadałaby naturalnemu pragnieniu sprawiedliwości osób pokrzywdzonych przestępstwem czy ich rodzin. Zdecydowaliśmy być ponad tymi pierwotnymi instynktami – to ogromne cywilizacyjne osiągniecie.
W obliczu opisywanego wyżej triumfu cywilizowanych metod walki z przestępczością w demokratycznym państwie prawa, należy podkreślać, jak szczególnej i rygorystycznej ochrony potrzeba, aby te wartości chronić. Niesamowicie istotne jest, aby humanitaryzm procesu karnego wciąż był rozwijany na równi z jego skutecznością – aby poszukiwać nowych mechanizmów i rozwiązań, które uczynią proces jeszcze sprawniejszym. Nie można natomiast w żadnym przypadku cofać się w tym, co zostało już wypracowane. Takim cofnięciem jest dopuszczenie w procesie wszelkich dowodów zdobytych nielegalnie. Jest to rozwiązanie zdecydowanie ułatwiające pewne kwestie – organom ścigania łatwiej jest wykonać pewne czynności bez odpowiednich zezwoleń czy też bez zachowania konkretnych zasad postępowania. Jednak czy w drodze tworzenia idei procesu karnego, jego poszczególnym twórcom chodziło o umożliwienie omijania prawa, żeby było łatwiej? Moim zdaniem wręcz przeciwnie – Kodeks postępowania karnego reguluje bardzo szeroki wachlarz sytuacji i ryzyk właśnie po to, aby omijanie prawa czy zasad postępowania nie było potrzebne, aby takie omijanie mogło wręcz zostać wyeliminowane.
Idea dopuszczenia w procesie karnym dowodów zdobytych nielegalnie lub z naruszeniem przepisów postępowania jest nie do pogodzenia z tym, po co proces karny w ogóle stworzono. Skoro w samej Konstytucji RP wskazano, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa, to zupełnym sprzeniewierzeniem się obowiązującemu porządkowi prawnemu byłoby dopuszczenie do wykorzystania w postępowaniu karnym przeciwko obywatelowi jakichkolwiek dowodów, które zostały uzyskane wprost lub pośrednio w wyniku nielegalnego działania organów ścigania. Bez znaczenia jest tutaj to, że wartość takich dowodów może być istotna dla określenia odpowiedzialności karnej. Należy bowiem walczyć o utrzymanie prymatu ochrony praw i wolności człowieka zamiast za wszelką cenę dążyć do maksymalizacji skuteczności działania organów państwa, odmawiając tym samym słuszności dogmatom, budowanej od wieków, kultury prawnej.
A.S.: Zbigniew Sobolewski w dziele zatytułowanym „Samooskarżenie w świetle prawa karnego” zauważył, że koncepcja owoców zatrutego drzewa urzeka prostotą i pozorną słusznością, lecz urąga całkowicie zasadom zdrowego rozsądku. Myślę, że nie sposób nie zgodzić się z jego zdaniem, ponieważ pozostawanie ślepym na dowody z powodu ich „pośrednio nielegalnego” pochodzenia jest najprościej mówiąc irracjonalne.
Taki sam tok rozumowania podjęli zresztą ustawodawcy przy nowelizacji art. 168a k.p.k., której dokonano w 2016 r. Twierdzenie, iż dopuszczenie do procesu niemalże wszystkich dowodów bez względu na ich pochodzenie, jest sprzeczne z cywilizowanymi metodami walki z przestępczością, podważa autorytet twórców Ustawy z dnia 11 marca 2016 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw.
Ponadto, skoro już mowa o owej nowelizacji Kodeksu postępowania karnego, to warto bliżej przyjrzeć się uzasadnieniu wprowadzonych zmian, które to zostało nakierowane na prymat zasady prawdy materialnej. Powszechnie w doktrynie prawa wyrażany jest pogląd, według którego zasada prawdy materialnej jest normą prawną o szczególnym charakterze, w myśl której podstawa rozstrzygnięcia powinna zostać oparta na ustaleniach faktycznych, pozostających w zgodzie z pozajęzykową rzeczywistością.
Innymi słowy zasada ta wiąże się z nałożeniem na sąd orzekający powinności dążenia do ustalenia faktów pozostających w zgodzie z prawdą, poprzez wykorzystywanie inicjatywy dowodowej z urzędu.
Mówimy, więc że orzeczenie jest zgodne z prawdą, gdy ustalenia, na jakich ono się opiera, pokrywają się z rzeczywistością. Tym samym, należy mieć na uwadze, że jeżeli dowody mają urzeczywistniać prawdę, to będą to one robić niezależnie od tego, czy zostały pozyskane w sposób legalny. Stosowanie zakazów dowodowych uniemożliwia ustalenie stanu faktycznego takiego, jakim miał się on w rzeczywistości i nakazuje przyjęcia fikcji prawnej, jakoby czynność udokumentowana dowodem nielegalnie pozyskanym nie miała miejsca.
Co więcej, w literaturze prawniczej niejednokrotnie można spotkać się ze stanowiskiem mówiącym o wynikaniu zasady prawdy materialnej z przepisów Konstytucji RP. Przykładowo, J. Grajewski, S. Steinborn uznali (co podtrzymał S. Waltoś), że zasadę prawdy materialnej można wyprowadzić z art. 2 Konstytucji, który kreuje zasadę demokratycznego państwa prawnego, z art. 7 Konstytucji, wyrażającego obowiązek działania organów władzy publicznej na podstawie i w granicach prawa, czy też z art. 45 ust. 1 Konstytucji, statuującego prawo do sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy. Można więc posunąć się do twierdzenia, że zasada prawdy materialnej jest zasadą konstytucyjnie chronioną, która zajmuje szczególne miejsce w systemie prawnym.
Bowiem tylko taki wyrok, który urzeczywistnia zasadę prawdy materialnej, jest godny współczesnego procesu karnego. Tak oto obywatele oczekują od wymiaru sprawiedliwości dojścia do prawdy i orzeczenia uczciwego wyroku w możliwie najkrótszym czasie. Gdyby jednak przyjąć do polskiego systemu koncepcję owoców zatrutego drzewa osiągnęlibyśmy efekt zupełnie odwrotny – dłużące się w nieskończoność procesy, mimo oczywistych dowodów i wyroki mijające się z prawdziwymi ustaleniami.
Doktryna owoców zatrutego w obliczu zjawiska uznaniowości
A.M.: Obecne brzmienie art. 168a KPK niemal całkowicie oddaje w ręce sądu decyzję o ewentualnej eliminacji dowodów uzyskanych z naruszeniem prawa. Sąd dokonuje swobodnej oceny możliwości dopuszczenia takiego dowodu. Należy tu szczególnie podkreślić, że rolą sądów karnych nie jest decydowanie o tym, czy dana czynność organów ścigania podlega w pewnym sensie uzdrowieniu przez sąd. Sędziowie bowiem nie są od tego, aby niwelować negatywne skutki błędów popełnionych przez organy ścigania. Sąd pełni przede wszystkim rolę arbitra i obserwatora, to w interesie stron postępowania pozostają kwestie związane z uzyskaniem i przedstawieniem dowodów. Nie ma żadnych podstaw do tego, aby obarczać sądy dodatkowym ciężarem sumienia polegającym na konieczności podjęcia decyzji o tym, czy dowód zdobyty nielegalnie w danym procesie jest na tyle ważny, że powinien zostać w sprawie dopuszczony, czy może jest zdobyty na tyle nielegalnie, że dopuszczony być nie może. Przy czym należy podkreślić, że kuriozalna wydaje się ocena na zasadzie stopniowania nielegalności. Czy bowiem jeden dowód może być bardziej nielegalny od drugiego? W demokratycznym państwie prawa oczekiwałoby się, że nielegalność nie może być stopniowana i w momencie jej wystąpienia, wywoływać określonych skutków dla tego, kto się jej dopuszcza.
Nie powinno zatem mieć znaczenia, czy nielegalność dowodu płynie z faktu dokonania przeszukania przez policję pomieszczenia bez postanowienia sądu, czy też z niezgodnego z przepisami postępowania przesłuchania 13-letniej ofiary gwałtu. W każdym z tych przypadków sąd powinien móc posłużyć się jasną regułą, która nakazuje mu oddalić dowód zdobyty w sposób nielegalny czy z naruszeniem przepisów postępowania karnego. Tam, gdzie kończy się zgodna z prawem i przepisami postępowania działalność organów ścigania – tam też kończy się działalność tych organów w ramach ich funkcji procesowej. Nie sposób nie zgodzić się bowiem ze stwierdzeniem, że organy ścigania mają za zadanie doprowadzić do tego, aby sprawiedliwości stało się zadość, nie mogą się przy tym same od sprawiedliwości uchylać.
A.S.: Należy jednak podkreślić, że w polskiej doktrynie przeważa tzw. koncepcja autonomicznej legalności czynności dowodowych. Zgodnie z nią dowody uzyskane w czasie procesu powinny być traktowane niezależnie od legalności innych czynności dowodowych, jeśli same były wynikiem czynności dowodowych zgodnych z prawem. Dodatkowo, za przyjętym stanowiskiem przemawia założenie, że dowód nowy, sam w sobie powinien podlegać analizie na płaszczyźnie moralności. Innymi słowy przeprowadzenie czynności dowodowej nieobjętej zakazem dowodowym nie czyni obowiązku jej dyskwalifikacji, czyli wynika z tego, że wszelkie kolejne dowody uzyskane dzięki dowodowi przeprowadzonemu w sposób sprzeczny z prawem posiadają atrybut legalnych.
Poza tym, jak powszechnie wiadomo, w postępowaniu dowodowym obowiązuje zasada swobody dowodzenia, która polega na dopuszczalności przeprowadzenia czynności dowodowych za wyjątkiem czynności objętych zakazem ich przeprowadzenia. Tak oto wszelkie te powyżej wspomniane „obowiązki” sądu do oceny czy dowód dopuścić, czy nie, nie będą miały miejsca przy całkowitym odrzuceniu koncepcji owoców zatrutego drzewa. Skoro bowiem będzie istniał prawny obowiązek dopuszczenia do postępowania niemalże wszystkich dowodów (poza tymi oczywiście niemoralnymi typu tortury etc.), to sąd nie tylko nie będzie musiał zastanawiać się nad pośrednim czy bezpośrednim pochodzeniem dowodu z czynu zabronionego, a wręcz będzie działał sprawniej i rzetelniej wykonywał swoje obowiązki. Skoro bowiem dowód jest mu podany na tacy, to czemu ma on z niego nie skorzystać?
A.M., A.S.: Doktryna „owoców zatrutego drzewa” zastosowana w procesie karnym niesie za sobą pewne szanse, jak i zagrożenia dla skuteczności działania wymiaru sprawiedliwości.
Celem podsumowania, raz jeszcze akcentujemy główne dylematy dyskusji – czy ważniejsza jest ochrona praw i wolności jednostki czy ochrona dóbr, bezpieczeństwa i poczucia sprawiedliwości ogółu?
Dla przeciwników przedmiotowej koncepcji najistotniejszy jest tu art. 2 § 1 ust. 1 k.p.k., który głosi, że „Przepisy niniejszego kodeksu mają na celu takie ukształtowanie postępowania karnego, aby sprawca przestępstwa został wykryty i pociągnięty do odpowiedzialności karnej, a osoba niewinna nie poniosła tej odpowiedzialności”. Można zatem przyjąć, że sam polski ustawodawca rozstrzyga postawione wątpliwości moralne twierdząc, że wykrycie sprawcy jest najważniejsze, a co za tym idzie, najważniejsze jest wymierzenie sprawiedliwości, poznanie prawdy takiej jaką ona się ma, czy też zapewnienie bezpieczeństwa i ochrona interesu publicznego.
Z kolei zwolennicy odrzucenia w procesie dowodów pośrednio nielegalnych kierują się nadrzędnością powinności respektowania przepisów prawa przez organy ścigania. Tutaj znaczenie ma przede wszystkim wspomniany już artykuł 7 Konstytucji RP, w myśl którego „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”.
Osobiście ciężko było nam opowiedzieć się jednoznacznie po którejkolwiek ze stron sporu, każdy z prezentowanych powyżej punktów widzenia ma pewne słuszności oraz pewne mankamenty. Dyskusja zdecydowanie była jednak warta przeprowadzenia, a dla nas samych jako współautorek – była bardzo interesująca.
Po przeprowadzonej analizie, należy dojść do wniosku, że polski ustawodawca skłania się ku odrzuceniu koncepcji „owoców zatrutego drzewa”, jednak czy należy przyznawać mu pod tym kątem rację? Czy może istnieje inne rozwiązanie, które może zapewnić lepszą realizację zarówno skuteczności, jak i doktrynalnych założeń procesu karnego? Zatem warto choć chwilę zastanowić się nad kwestią tego, co uczynić, aby mechanizmy stosowane w procesie karnym leżały w słusznym interesie nie tylko całego społeczeństwa, ale także każdego obywatela RP. Z tego miejsca ponownie zachęcamy czytelników do kreowania własnego stanowiska w sprawie.