Zanaliz, które jeszcze w 2019 roku zaprezentowała fundacja Court Watch wynika, że w latach 2015–2019 liczba osób przebywających w polskich aresztach śledczych wzrosła o 100 procent. Wzrasta także długość tymczasowych aresztowań.
Wszyscy sędziowie wolą, żeby raczej dziesięciu cierpiało niewinnie, niż żeby jeden winny wymknął się ręce sprawiedliwości.
– Mary Shelley, Frankenstein
Sytuacja nie uległa zmianie w okresie późniejszym. Jak podaje w dniu 16.09.2020 roku pani redaktor Patrycja Rojek – Socha w serwisie Prawo.pl (Aresztów coraz więcej – co rok to kolejny rekord) był wprawdzie okres, gdy „liczba aresztów stosowanych w Polsce zaczęła systematycznie spadać – do średnio 4 917 w 2016 roku (na koniec 2016 roku w aresztach przebywało 5 396 osób). Po czym rozpoczął się ponowny wzrost. Na koniec 2017 r. w aresztach było już 7 239, a w 2018 r. – 7 360. Wiosną 2019 r. padł niechlubny rekord. W aresztach było średnio 8 365 osób, czyli o blisko 3 tysiące więcej niż w 2016 roku. Ze statystyk Służby Więziennej wynika jednak, że już na dzień 11 września 2020 br. w aresztach przebywało 9232 osoby. I tak – zagłębiając się statystyki – pod koniec kwietnia br. liczba ta kształtowała się na poziomie 8 285 osób, w maju nastąpił skok do 8 710, w czerwcu do 8 937, w lipcu o kolejne 171 osób – do 9 108.”
Wziąwszy pod uwagę fakt, że równocześnie dosyć wyraźnie spada ilość spraw karnych, jakie wpływają do sądów powszechnych, dojść można by było do wniosku, że znacząco zmienia się struktura przestępczości i przybiera ona coraz groźniejsze formy. Czytajmy: takie, które wymagają zdecydowanej, prewencyjnej ochrony właśnie w postaci najsurowszego środka zapobiegawczego
Nic bardziej mylnego. Jak wynika z informacji prezentowanych na stronie internetowej Policji (https://gazeta.policja.pl/997/archiwum-1/2021/numer-2-022021/199495,Rok-2020-w-liczbach.html) w Polsce w roku 2020 popełniono 786 302 przestępstwa, czyli o 36 475 mniej niż w roku 2019, a ich wykrywalność wzrosła do 73,9 proc. Ponad trzyprocentowy spadek (o 3,04 proc.) odnotowano w kategorii siedmiu najbardziej dokuczliwych dla obywateli przestępstw. W ubiegłym roku popełniono ich 229 505, zaś rok wcześniej – 236 722. Jednocześnie ich wykrywalność wzrosła o 2,3 proc. Znacząco, bo o blisko 21 proc. spadła liczba bójek i pobić. W 2019 r. odnotowano ich 4 066, zaś w ubiegłym – 3 229, przy wykrywalności wyższej o 1,1 proc.
Równie wysoki spadek zanotowano w kategorii: rozboje, wymuszenia i kradzieże rozbójnicze – z 6 473 zdarzeń do 5 293 (mniej o 18,2 proc.), przy wskaźniku wykrywalności wyższym o 1,1 proc. Dalsze spadki zarejestrowano także w kategoriach przestępstw uciążliwych – w roku 2019 zgłoszono 106 682 kradzieże mienia, zaś w ubiegłym – 101 296 (wykrywalność 3,2 proc.).
Gołym okiem widać, że zmiana ilości tymczasowych aresztowań w kraju wiąże się ze zmianą rządu, a co za tym idzie – ze zmianą polityki karnej. I bez dwóch zdań, władza wykonawcza ma prawo do tego, aby politykę karną prowadzić w sposób sobie właściwy. Rzecz jednak w tym, że ze wszech miar pozbawionym elementarnych podstaw logicznych jest rozumowanie, zgodnie z którym należy dążyć do stosowania surowszych sankcji karnych, a wcześniej – surowszych środków zapobiegawczych, gdy w całym kraju przestępczość spada, a co więcej – staje się dalece mniej społecznie uciążliwa.
Jak wiadomo jednak władza nie kieruje się logiką, a jeśli już jakąkolwiek logikę przyjmuje, to jest to logika władzy.
Kryteria zupełnie inne obowiązują sędziego. Ten, analizując wniosek prokuratora o zastosowanie tymczasowego aresztowania, uwzględniać musi istnienie ku temu szeregu przesłanek. Nie wierzę w to, że sędziowie nie mają świadomości spadku przestępczości i w ogóle tego wszystkiego, o czym pisałem w poprzednich ustępach. Mam za to głębokie przekonanie, że jest im wygodniej, prościej uwzględniać wnioski aresztowe. Po pierwsze nie ryzykują zmiany orzeczenia, a nie daj Bóg jakiejś uwagi, wtrętu, nie mówiąc o wytyku, gdyby okazało się, że podejrzany faktycznie zwinął manatki i umknął przed wymiarem sprawiedliwości. Znajomość linii orzeczniczej instancji odwoławczej znacząco sprzyja takiej spolegliwej postawie.
Po drugie nie ryzykują wytyku pana ministra, atencji prokuratury krajowej, wniosku o odwołanie z funkcji, uchylenia immunitetu, a w domyślnej perspektywie zarzutu niedopełnienia obowiązków.
Skonfrontowana z tym wszystkim sędziowska niezawisłość boleśnie przekuwa się na kolejne „klepnięcia”, „przedłużki” i „sanki” czyniąc z Polski kraj paradoksu: malejącej przestępczości i rażąco wzrastającej represyjności.
Z drugiej strony inne badania wskazują, że poprawia się poziom kultury osobistej sędziów. A jak mawiał Henri Frederic Amiel „obojętność moralna to choroba bardzo kulturalnych ludzi”.