Przede wszystkim cieszę się, że w bardzo krótkim czasie udało się zorganizować Kongres Prawników Polskich i że spotkał się z tak dużym odzewem. Bardzo mnie ucieszyło, że przyjechali przedstawiciele tak wielu zawodów prawniczych. To oznacza, że nie tylko sędziowie próbują walczyć, tylko wszystkie środowiska prawnicze i samorządy prawnicze, które współorganizowały Kongres.

Widziałem dużą grupę adwokatów, którzy manifestowali swoje przywiązanie do Konstytucji. To jest budujące. Istotne jest też, że prawnicy dostrzegają zagrożenie związane z pozbawieniem sądów niezależności, a sędziów niezawisłości, bo dla każdego prawnika występowanie w pozbawionym niezależności sądzie i przed sędzią, który nie cieszy się niezawisłością będzie jak rzucanie monetą czy też gra w ruletkę.
Wcześniej miałem wrażenie, że część środowisk prawniczych uważa, że sprawa Trybunału Konstytucyjnego to jest nie ich sprawa. Szybko jednak okazało się, że jak nie ma kontroli konstytucyjnej, tego bezpiecznika demokracji, to pozostałe dwie władze: wykonawcza i ustawodawcza, które w Polsce tak naprawdę połączyły się w jedną, mogą właściwie podporządkować sobie tę trzecią władzę – sądowniczą. Taka sytuacja zawsze negatywnie odbija się na Obywatelu.
Adwokaci i radcowie prawni są najbliżej Obywatela. My, sędziowie też jesteśmy blisko, ale jednak oddziela nas stół sędziowski i wydajemy orzeczenia w imieniu Państwa Polskiego.
Natomiast to adwokaci i radcowie spotykają się ze swoimi klientami i to oni będą wysłuchiwali jak Obywatel ocenia zastraszony i poddany naciskom sąd. Na razie wysłuchujecie Państwo narzekań Obywateli na sąd – na przewlekłość postępowania, niezrozumiałe uzasadnienia wyroków i inne sprawy, które w sądzie należy poprawić. Cieszę się, że Kongres pokazał, że jest to czas do działania, a nie do narzekania. Największym sukcesem tego Kongresu jest dla mnie to, że niektóre problemy środowiska prawnicze zaczęły wspólnie analizować.
Zapowiedź utworzenia Społecznej Komisji Kodyfikacyjnej to ciekawe przedsięwzięcie. Oczywiście musimy jeszcze wyjaśnić wszystkim Obywatelom, także nie-prawnikom, dlaczego tak ważna jest ustawa o Trybunale Konstytucyjnym czy ustawa o ustroju sądów powszechnych, jaka powinna być procedura, która zabezpieczy prawa Obywateli do sądu, a jednocześnie nie wydłuży nadmiernie procesu. Mamy ten nieustający dylemat – bo jak upraszczamy procedurę to więcej władzy idzie w ręce sędziego, więc może to prowadzić do nadmiernej arbitralności decyzji. Jak procedurę określamy precyzyjnie, skrupulatnie – rozbudowujemy formalizm. Wtedy oczywiście wpływa to na wydłużenie procesów, bo każdy przeciwnik procesowy dąży do przedłużenia sprawy i ma na to milion sposobów. Gwarancje w prawie są ogromną wartością, ale to może czasem spowodować całkowite zblokowanie procesu. Chodzi przede wszystkim o procesy cywilne, choć w karnych też są takie możliwości. Dlatego dużym plusem Kongresu jest to, że nie tylko spotkaliśmy się i ponarzekaliśmy, ale daliśmy początek działaniom, które mogą w przyszłości przynieść wiele dobrego. Mam nadzieję, że to będzie sprzyjać spotkaniom środowisk prawniczych i wymienianiu uwag na temat tego, co się dzieje w wymiarze sprawiedliwości.
Aktualnie uczestniczę w Komisji zajmującej się proponowanymi zmianami w ustroju sądów powszechnych. Widzę ogromne zagrożenie dla liczby załatwianych spraw. Proponowane rozwiązania nie są dostatecznie przygotowane, jest tam zapowiedź kadrowej czystki w sądach, czyli wymiany wszystkich sędziów funkcyjnych – prezesów, ale też przewodniczących wydziałów, wiceprezesów, sędziów wizytatorów. To może doprowadzić do sytuacji, że w wydziałach zajmujących się najtrudniejszymi sprawami zabraknie osób, które chciałyby pełnić tam funkcję, bo prezesem będzie osoba powołana przez ministra i stymulowana finansowo za wyniki czyli za statystykę. A tam gdzie zaczyna królować statystyka i załatwialność, sprawiedliwość schodzi na boczny tor. I to jest bardzo niebezpieczne dla Obywatela. Boję się, że za chwilę będziemy mieli problem kadrowy w sądach. Już mamy nieogłoszone etaty. To są setki nieobsadzonych sędziów, a za tym idą już setki tysięcy niezałatwionych spraw.
Wracając do Kongresu – były wypowiedzi, które trudno będzie zapomnieć, bo obrażały sędziów, np. ministra Warchoła. Wywodzę się z rodziny, która miała od pokoleń nastawienie patriotyczne i antykomunistyczne. Sam za czasów tzw. komuny, choć byłem niepełnoletni, należałem do nielegalnej, niepodległościowej organizacji. Działałem na Śląsku, gdzie chodziłem do szkoły średniej, choć urodziłem się w Chrzanowie, a mieszkałem między Śląskiem a Małopolską. Katowice podczas Kongresu przypominały mi moją młodość i moją prywatną walkę z komuną. A tu nagle wychodzi na mównicę młody człowiek i w ordynarnych słowach próbuje wmówić, że ja ponoszę odpowiedzialność za morderców w togach, bo nie można ich nazywać sędziami. To byli po prostu wykonawcy zbrodniczego stalinowskiego systemu.
Wiem, że Krajowa Rada Sądownictwa 55 osób splamionych w poprzednim systemie pozbawiła uposażeń wynikających ze stanów spoczynku, bo nie pracowali już w sądach.
Jeśli już nie żyli dotyczyło to także członków ich rodzin. To pokazuje, że oczyszczaliśmy nasze szeregi. Sąd Najwyższy został stworzony kadrowo od nowa. Dziś nikt nie chce o tym pamiętać. Tam gdzie sędzia popełnił przestępstwo i zostało ono ujawnione we właściwej procedurze to był usuwany i zazwyczaj skazywany. Część osób uciekła za granicę, bo to byli komunistyczni prokuratorzy czy też osoby tkwiące bardzo głęboko w poprzednim systemie. Natomiast pan Minister chyba nie rozumie, że w państwie demokratycznym nie wolno stosować odpowiedzialności zbiorowej i usuwać wszystkich, np. dlatego, że byli wtedy sędziami. Wielu z nich to bardzo porządni ludzie. Kiedyś nie rozumiałem jak w stanie wojennym sędziowie mogli skazywać młodych ludzi za zaśmiecanie miasta przez rozrzucanie ulotek. Wtedy jeden z byłych opozycjonistów powiedział mi: panie Sędzio, to byli odważni sędziowie i wychwalaliśmy ich wtedy pod niebiosa, bo za zaśmiecanie miasta dostawało się symboliczną karę czy też areszt, a gdyby sędzia napisał, że to jest sprawa polityczna, czyli działalność przeciwko państwu to dostałbym minimum 3 lata więzienia.
Niektórzy potrafią dzisiaj wypomnieć takim sędziom te wyroki i twierdzić, że byli wykonawcami systemu. A tak naprawdę oni pomagali, to była jedyna ucieczka przed więzieniem. Trzeba to zrozumieć, ale patrząc z perspektywy historycznej. A pan Minister zaczął obrażać sędziów. Jedno zdanie było wyjątkowo niestosowne i sala po prostu nie wytrzymała. To nie było zaplanowane, ani wyreżyserowane. Nie mogłem tego słuchać, widziałem, że nie tylko ja. Kilka miejsc dalej siedział sędzia, który był w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów i za czasów Solidarności na uczelni organizował strajki. Widziałem jego minę po tych słowach. Takich ludzi na sali było więcej. W pierwszym rzędzie siedział Sędzia Adam Strzembosz. Przeważnie byli to ludzie młodzi, którzy zupełnie się nie identyfikują z systemem komunistycznego aparatu nacisku, a tak zostali potraktowani. Patrząc z pewnej perspektywy, odnoszę wrażenie, że chodziło o to, aby w mediach publicznych pokazać sędziów jako arogantów. Potem ruszyła kampania nienawiści skierowana przeciwko sędziom i pokazywanie osób opuszczających salę. W jednej ze stacji telewizyjnej zauważyłem nawet manipulację – najpierw pokazano wypowiedź ministra Warchoła, który proponuje zmiany w projekcie ustawy o KRS (nazwijmy je konstruktywne), a następnie pokazano osoby wychodzące z sali. Dlatego z Kongresu zapamiętałem także taką ordynarną manipulację opinią publiczną. W komentarzu mówiono, że wyszli tylko sędziowie, co było kolejnym kłamstwem. Wyszli wszyscy, którzy uznali, że słowa ministra obrażają zebranych. W ten sposób próbuje się sędziów odciąć od innych środowisk prawniczych – że jesteśmy tą gorszą kastą, gorszym sortem, kolesiami przy kawie.
Do wypowiedzi Andrzeja Dery sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP trudno mi się odnieść. Znam pana Derę, ponieważ był członkiem KRS. Mamy odmienne poglądy na wiele spraw, ale zawsze się szanujemy. Moim zdaniem był w bardzo niezręcznej roli. Natomiast pouczanie, że sędziowie nie powinni się wypowiadać w sprawach publicznych czy recenzować działania władzy, które to przecież bezpośrednio dotykają wymiar sprawiedliwości było, delikatnie mówiąc, niestosowne. Podkreślam, nie chodzi tu o sędziów, ale o niezawisłe sądy i musimy mieć świadomość, że jeśli nie będziemy się wypowiadać na ten temat to za chwilę będziemy musieli stosować prawo sprzeczne z Konstytucją. Jeżeli zdecydowana większość autorytetów prawniczych twierdzi, że za kryzys związany z Trybunałem Konstytucyjnym odpowiedzialność ponosi także Prezydent RP, to nie można tego ignorować. Dlatego takie słowa padają niepotrzebnie. Spodziewałem się, że przedstawiciel Prezydenta zasugeruje możliwość wspólnej rozmowy o tym, jak wyjść z trudnej sytuacji, co można zmienić w polskim wymiarze sprawiedliwości z pożytkiem dla wszystkich.
Mam wrażenie, że Prezydent dostrzega złożoność sytuacji. Miałem nadzieję, że Prezydent obejmie patronat nad propozycją zwołania okrągłego stołu, bo takie głosy się pojawiały.
Mówił o tym sędzia Johann, który jest przedstawicielem Prezydenta w Radzie. Można byłoby zastanowić się wspólnie, co jest dobrego w polskim systemie sprawiedliwości i równolegle pokazać, co mamy złego i jak to możemy zmienić. Ale to musi być współpraca wszystkich środowisk. Nie mogą zrobić tego ani sami sędziowie, ani sami adwokaci. To musi być współpraca wszystkich władz, nie da się tego zrobić bez parlamentu i przedstawicieli rządu. Mogłoby się to odbywać pod patronatem Prezydenta i byłoby to bardzo dobre rozwiązanie. Natomiast pouczający ton, to nie jest dobry sygnał. I sala też na to zareagowała spontanicznie.
Później zostało to wykorzystane medialnie jako obraźliwy gest w stosunku do przedstawiciela głowy państwa. Ale my nie chcemy żadnego sporu, nie my go wywołaliśmy i nie my go podgrzewamy. Zostaliśmy do niego wciągnięci, a później słyszymy, że jest to spór polityczny i nie powinniśmy zabierać na ten temat głosu. Mamy być ślepymi wykonawcami woli polityków czyli złego prawa. Dziś niemożliwe jest zastosowanie teorii tzw. ślepych bagnetów znanej z prawa karnego i tłumaczenie się, że my tylko wykonywaliśmy rozkazy. Sędziowie nie mogą powiedzieć, że tylko wprowadzają w życie ustawy, które parlament uchwalił, bo wciąż mamy Konstytucję. Jeśli będą wątpliwości co do określonych przepisów, to może się zdarzyć, że pełnomocnik powie: panie sędzio, proszę zastosować wprost Konstytucję, proszę zastosować wprost Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, proszę zastosować wprost prawo europejskie i w tym momencie sędziowie muszą dokonać wyboru. Nikt za sędziów tego nie zrobi, ani Prezydent, ani Minister Sprawiedliwości. To sędzia musi powiedzieć Obywatelowi, który przyjdzie do sądu, dlaczego wydał taki, a nie inny wyrok, jaka jest hierarchia aktów prawnych – najpierw Konstytucja, potem umowy międzynarodowe i dopiero po nich przepisy ustaw. Sędzia ma możliwość takiej kontroli. Politycy nie chcą tego dostrzec i pouczają nas, co nam wolno, a co nie i jednocześnie zmuszają byśmy stosowali złe prawo. Za jakiś czas będziemy wytykani za to palcami, a politycy będą twierdzić, że to nie oni są winni tylko sędziowie, bo to przecież sędziowie wydają wyroki. Nikt wtedy nie będzie się zastanawiał, dlaczego sędzia musiał wydać taki zły wyrok i nie mógł inaczej skoro miał złe prawo. To też wybrzmiewało na tym Kongresie i wywołało refleksję wśród prawników.
Oczywiście, teraz po zakończeniu Kongresu, można wyciągać pewne wnioski. Mogę powiedzieć, że należałoby skrócić wystąpienia panelowe. Dzięki temu uczestnicy Kongresu mieliby więcej czasu na głos w dyskusji. Ich wypowiedzi są bardzo ciekawe, ale czekają na sam koniec i często nie mają już czasu, bo muszą pędzić do pociągu, by wrócić do domu, a debata na tym traci, nie jest już taka żywa. Także wypowiedzi gości zagranicznych, zostały przesunięte na koniec. Uważam, że to też był pewien błąd. To były bardzo ważne wypowiedzi. Nuria Diaz Abad – Przewodnicząca Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa powiedziała jak naprawdę wygląda wybór sędziów w Hiszpanii. I jest to inna procedura niż ta przedstawiana przez rząd. Ponadto, jak podkreśliła, te rozwiązania są mocno krytykowane. Było też ciekawe wystąpienie przedstawicielki Niemiec oraz Thomasa Guddata, który jest Wiceprezesem MEDEL’u. Wszystkie te wystąpienia powinny znaleźć się w pierwszej części Kongresu. Natomiast organizacyjnie wszystko działało bez zarzutu.
Były jeszcze dwa zdarzenia sprzed sali obrad: z jednej strony spotkanie KOD’u, a z drugiej – grupy osób z afiszami powitalnymi porównującymi nas do zbrodniarzy, łapówkarzy, złodziei itd.
To jest taki bolesny element demokracji, z którym musimy się godzić, ale to też powinno nam dać do myślenia, że nie jest ważne, kto ma rację, tylko kto tę rację w odpowiedni sposób przedstawi społeczeństwu. W swoim krótkim wystąpieniu pod koniec Kongresu mówiłem, że nie chodzi o to, żebyśmy stworzyli najlepsze projekty, ale o to, żeby dotrzeć do społeczeństwa z informacją, dlaczego nasze projekty są dobre, dlaczego system szwankuje. Byśmy nie zamykali się w „wieży z kości słoniowej” czy też w „okopach świętej trójcy” tylko mówili, dlaczego musimy bronić państwa prawa i trójpodziału władzy. Nie dla siebie, a dla Obywateli. Musimy zaangażować się w edukację prawną, rzetelnie informować, pokazać, że jesteśmy fachowcami. Musimy też stworzyć pewną grupę wsparcia, np. dla adwokatów, którzy broniliby osoby niewygodne dla polityków, sędziów atakowanych instytucjonalnie, których jest coraz więcej, prokuratorów, którzy odważyli się powiedzieć, co im się nie podoba i są szykanowani w postępowaniach dyscyplinarnych. To jest naprawdę bardzo trudna sytuacja, kiedy człowiek zaczyna być atakowany przez instytucje państwa, którego sam jest przedstawicielem. Spodziewa się hejtu, niezadowolenia stron, ale nie spodziewa się, że nagle instytucjonalnie ktoś będzie wzywał go na kolejne wielogodzinne przesłuchanie, choć nie składał doniesienia w żadnej sprawie, a prokuratura wszczyna je z urzędu i poddaje go rygorom postępowania karnego, a nawet mówiąc wprost, straszy, że nałoży się na niego grzywnę, jeśli nie odpowie na pytania, czy też odpowie niewłaściwie. Człowiek, który znajdzie się w takiej sytuacji i nie ma grubej skóry – będzie miał problemy. I dlatego potrzebna jest grupa, która go wesprze. A musimy mieć świadomość, że to może spotkać każdego z nas.