Zawód adwokata (czytaj raczej powołanie), można wykonywać stosunkowo długo, jeśli pozwoli nam na to zdrowie. Nie było tak zawsze, bo jeszcze tworząc własną indywidualną kancelarię, zgodnie z ideologicznymi przepisami poprzedniej ustroju, otrzymałem zgodę na prowadzenie tej działalności jedynie do ukończenia 70. roku życia.
„Dorobek adwokata określa fakt, czy jego przynależność do Adwokatury więcej przynosi zaszczytu Adwokaturze, czy jemu samemu”
Roman Łyczywek – „Aforyzmy z własnej pasieki”
Aby łatwiej dotrzeć do czytelników, splotę historię adwokatury szczecińskiej z własnym życiorysem.
Czasy przed SIA
5 lipca 1945 roku Piotr Zaremba z Poznania został pełnomocnikiem rządu na Szczecin i zaproponował swojemu koledze ze szkoły, a mojemu ojcu Romanowi stanowisko radcy prawnego Zarządu Miasta. Równolegle z pełnieniem tej funkcji Roman Łyczywek otworzył pierwszą kancelarię w tym mieście przy ul. Rayskiego, a w okresie dziekanowania przez pana mecenasa Marka Mikołajczyka adwokatura Szczecińska uczciła ten fakt wmurowaniem tablicy pamiątkowej.
Jeszcze w tym samym roku Roman Łyczywek wniósł pierwszą sprawę do Sądu Grodzkiego w Szczecinie, która otrzymała sygnaturę akt C 1/45, a akta tej sprawy znajdują się w Muzeum Adwokatury w Warszawie. Do końca 1945 r. pojawiło się w Szczecinie jeszcze kilku innych adwokatów z innych izb, którzy zadomowili się w naszym mieście. 5 października 1945 roku dowieziono mnie do Szczecina i z tym faktem wiąże się ciekawa anegdotka.
Będąc w latach 90. XX wieku wiceprzewodniczącym Rady Miasta ubawiłem się setnie z projektu uchwały o „pionierach Szczecina” – z jej treści wynikało, że ja też powinienem nim zostać. Rada Miasta jednak poczyniła poprawkę i oprócz cezury czasowej końca grudnia 1945, wprowadziła też cenzus wieku.
Jeszcze w 1945 roku powstała Izba Gdańska, która wchłonęła adwokatów szczecińskich i tak było do 1951 roku, to jest do powstania SIA.
Podmiotowość Adwokatury Szczecińskiej
W chwili powstawania naszej własnej Izby, adwokatów było 51 w tym dwie kobiety, zaś aplikantów adwokackich jedynie trzech. Czasy to były okresu stalinowskiego, a więc niełatwe dla adwokatury: ojciec mój przesiedział 3 miesiące w areszcie przy ul. Małopolskiej, rzekomo pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Francji; odbywały się liczne komisje weryfikacyjne, które decydowały, czy ktoś mógł, czy też nie mógł być adwokatem – z powodów politycznych; niemalże natychmiast powstały zespoły adwokackie, których zadaniem było nie tylko skolektywizowanie adwokatów, ale też możliwość ich inwigilowania.
Miałem wówczas 6-7 lat i czynnie nie obchodziłem powstania Izby Adwokackiej w Szczecinie, ale uczestniczyłem w kinderbalach w zespole adwokackim, którego członkiem był mój ojciec. Wówczas, podobnie jak i dopiero po siedemdziesięciu prawie latach, Izba miała własną orkiestrę muzyczną złożoną z adwokatów.
10-lecie Izby
Po przełomie październikowym 1956 roku ponownie dopuszczono możliwość prowadzenia kancelarii indywidualnych, ale wkrótce potem uniemożliwiono adwokatom pełnienie funkcji radców prawnych łącznie z zawodem adwokata.
Uroczystości pewnie z okazji tego jubileuszu wielkich nie było, a w każdym razie ich nie pamiętam. Zdawałem wtedy maturę i wcale nie zamyślałem być adwokatem, kusiło mnie dziennikarstwo.
20-lecie Izby
W tym czasie po skończonej już aplikacji sądowej i równoległej pracy w „WSS Społem” oraz PPDiUR (syn adwokata przecież nie mógł być na etatowej aplikacji sądowej) byłem już aplikantem adwokackim i czasy znowu były trudne, ponieważ grudzień 1970 roku to tragiczne wydarzenia końca epoki gomułkowskiej na Wybrzeżu.
Adwokatura szczecińska obchodziła już swój jubileusz, w którym uczestniczyłem, a szczecińscy adwokaci tworzyli wystawy książek, klub bibliofilów oraz podstawy retoryki na skalę ogólnopolską (adwokaci Roman Łyczywek, Jerzy Zaniemojski i Tadeusz Burakowski).
30-lecie Izby
Po strajkach sierpnia 1980 roku i niepewności co do losu „Solidarności” przez cały rok 1981, a później ogłoszenia stanu wojennego, nie było czasu ani możliwości na świętowanie tej rocznicy.
W styczniu wszakże 1981 roku adwokaci ze Szczecina czynnie uczestniczyli w Zjeździe Krajowym w Poznaniu, mimo że był on właściwie nielegalnym (z żyjących dzisiaj byli adwokaci Edward Rozwałka, Michał Domagała i ja).
W stanie wojennym adwokaci naszej Izby uczestniczyli w procesach politycznych, a także w doradztwie podziemnym dla struktur Solidarności (w tym kontekście przypomnieć trzeba adwokatów R. Łyczywka, J. Chmurę i J. Piosickiego) – a pewnie też i kilku innych.
Jestem nadal w posiadaniu otrzymanych wówczas znaków pocztowych podziemnej „Solidarności”.
40-lecie Izby
Zjazdy Adwokatury Polskiej odbywają się już legalnie, najpierw co 3 lata, a obecnie co 4 lata.
Dochodzi do głosu następne pokolenie – przyjaciel mój śp. adw. Janusz Flasza zostaje pierwszym bez konsultacji z PZPR Dziekanem Izby. Jego zasługą jest zakup dla Izby Ośrodka Wypoczynkowego w Niechorzu (unikatowe zdarzenie w skali kraju).
Następnym Dziekanem na dwie kadencje zostaję w 1992 roku ja, będąc jednocześnie wiceprzewodniczącym Rady Miasta i radnym Sejmiku Samorządowego. Kolejnym Dziekanem zostaje, też na dwie kadencje, świetny organizator życia samorządowego, adw. Marek Mikołajczyk.
Adwokatura Szczecińska liczy się w Polsce, bo ma dobrych przedstawicieli w samorządzie adwokackim.
50-lecie Izby
Ten jubileusz adwokatura szczecińska obchodzi już uroczyście, co jest zasługą ówczesnego Dziekana Izby adw. Marka Mikołajczyka, a także twórców publikacji „50 lat Izby Adwokackiej w Szczecinie”, nieżyjących już adwokatów Jerzego Zaniemojskiego i Jerzego Piosickiego.
Z uwagi na dostępność w ORA w Szczecinie publikacji, o której wyżej mowa, gdzie pomieszczone są wywiady z żyjącymi jeszcze i już niestety nieżyjącymi dzisiaj adwokatami oraz wszelkie pozazawodowe pasje adwokatów szczecińskich, ograniczę się tylko do przypomnienia, iż adwokaci członkowie naszej Izby byli czynni w życiu publicznym (adw. Jerzy Chmura był senatorem RP, adw. Bohdan Kopczyński posłem na sejm RP, a adw. Jerzy Zaniemojski członkiem Trybunału Stanu).
60-lecie Izby
Ten jubileusz jest nam najbliższym i doczekał się dzięki Dziekanowi adw. Markowi Mikołajczykowi i śp. adw. Jerzemu Piosickiemu wydania książkowego.
Uzyskaliśmy w okresie poprzedniej kadencji nową siedzibę izbową w jakże zacnym położeniu i w pięknym starym budynku.
Powstaje „kultowe” wręcz pismo „In Gremio” będące dzieckiem zarówno prominentnych przedstawicieli zawodów prawniczych Szczecina, jak i przede wszystkim zasługą jego twórcy i pierwszego jego Redaktora Naczelnego adw. Romana Ossowskiego. Pismo to (kiedyś miesięcznik) dawało łamy wszystkim piszącym prawnikom, bez względu na opcje polityczne, proweniencje zawodowe czy też poglądy.
Mamy znowu przedstawicieli w życiu publicznym i samorządowym (adw. W. Ł.). Adwokaci szczecińscy piszą książki, sztuki teatralne, parają się publicystyką, a także »
» pełnią funkcje konsulów wielu krajów.
Przy okazji jubileuszu tego popełniłem krótki rys historyczny dziejów świata za ostatnie 60 lat i na tym tle historię Izby Szczecińskiej. Pisząc to ponad 10 lat temu byłem nieco sceptyczny, oczekiwałem wówczas od Adwokatury zmian w zakresie organizacji form wykonywania zawodu i charyzmatycznego przywództwa. Czy to z tamtej perspektywy poszło tak, jak myślałem?
70-lecie Izby
Ostatnia dekada to znowu wojny, z tym że znacznie bliżej naszego kraju. Najpierw Gruzja, potem Ukraina, a ta wojna może przynieść mnóstwo zła dla całego demokratycznego świata.
Polacy, w tym także Adwokatura, spisali się w obliczu tej katastrofy humanitarnej bardzo dobrze, a wielu członków naszej Izby pomagało uciekinierom z Ukrainy – u mnie także mieszkali.
To też dekada, w której zniszczono trójpodział władzy według Monteskiusza. Wymiar sprawiedliwości jest w praktyce coraz gorszy dla społeczeństwa, a na dodatek władza wykonawcza chce go (choć na szczęście nie do końca udolnie) sobie przyporządkować.
Ustawodawstwo jest również coraz gorsze, a jak pisał Anatole France „im bardziej chore jest państwo, tym więcej w nim ustaw i rozporządzeń”. Mamy coraz więcej nepotyzmu i partyjniactwa, a przy dziesiątkach czy setkach afer nikt nie ponosi odpowiedzialności. W Wielkiej Brytanii wystarczyło do odwołania premiera zrobienie przez niego „domówki” na Downing St. 10 w okresie pandemii.
Jesteśmy już nie w centrum Europy, a na jego obrzeżach – obym nie doczekał czasu, że znajdziemy się już całkiem poza Europą.
Izba się rozrosła, jest już nas 600 osób, w tym 70 aplikantów, a w medianie tego 10-lecia aplikantów na wszystkich latach było aż ponad 200.
Przewodniczenie takiemu organizmowi w porównaniu do lat 90, kiedy było nas sześć razy mniej, wymagało innego poziomu pracy i decyzyjności, co sam przez ostatnie 8 lat poczułem.
Powiększyliśmy siedzibę izbową o kolejne sale, dobrze funkcjonuje klub „Pod Żabotem”, chociaż „In Gremio” kuleje – nie jest już miesięcznikiem i straciło wielu dobrych publicystów, a także charakter.
Pro memoriam
Zaczynając od „In Gremio” – w głowie mi się nie mieści, jak można odmówić publikacji jego twórcy – tylko z rzekomego powodu kontrowersyjnej krytyki zawartej w artykule i braku miejsca w periodyku.
W nr 85 z 2013 roku znalazła się odpowiedź na list otwarty adw. Andrzeja Mareckiego napisana przez Prezesa NRA adw. Andrzeja Zwarę – nie uchybiło mu odpowiadać na krytyczne poglądy członka naszej Izby i to w regionalnym piśmie.
W jubileuszowym 100. numerze „In Gremio” w maju 2016 roku ukazał się bardzo kontrowersyjny dla nas artykuł obecnego sędziego TK i też został pomieszczony, a redaktor ówczesna adw. Magdalena Gąsiorowska spokojnie replikowała ten poprzedni tekst w kolejnym numerze z września 2016; podobnie jak i ja i to wówczas jako Dziekan Izby w wydaniu październikowym tego samego roku.
Profesjonalizm członków Izby należy doceniać nie tylko z okazji świąt czy jubileuszy – jeśli wykładowców etyki, czy też retoryki i erystyki dla aplikantów adwokackich nie zaprasza się do jury konkursów krasomówczych: to tak po prawdzie jest to nielogiczne; wykładowcy ci nie mogą sprawdzić, czy właściwie przekazali tym młodym swoją wiedzę, a ponadto mogą uznać, że decydentom są już nieprzydatni.
Szacunku dla seniorów i to zasłużonych nie można się chyba nauczyć, to powinno być wrodzone – stąd motto tego artykułu nieprzypadkowe.
Członkom SIA oraz ich przyjaciołom z innych zawodów prawniczych życzę lepszej, a przynajmniej normalnej dekady w naszym kraju, a także w życiu publicznym jak i osobistym.