O postawach niweczących deklaracje i działania
Tu nie chodzi o nazwiska czy jednostki. Tu chodzi o generalne postawy i ich możliwą ocenę; ocenę zwłaszcza dokonywaną przez osoby – ujmijmy to oględnie – co najmniej nieprzychylnie nastawione. Trzeba postawić sprawę jasno i bezwarunkowo. Obrońcy praworządności swoimi działaniami nie mogą sami niweczyć tego, co deklarują jako przedmiot swojej troski i ochrony. Konsekwencja w działaniu nie może być zaniechana, gdy wydaje się, że cel (przywrócenie praworządności „po latach mroków”) jest już widoczny na horyzoncie i w pełni uchwytny. Wierność przyjętemu celowi musi trwać tak długo, jak długo nie dojdzie do jego całkowitej realizacji (a być może z aksjologicznego punktu widzenia dobrze byłoby wręcz, żeby trwała ona nawet dłużej – nie to jest jednak sednem rozważanej sprawy). Umówmy się przy tym, że urzeczywistnieniem praworządności jest nie tylko doprowadzenie do stanu, o którym można zasadnie mówić, że praworządność w nim istnieje, lecz również rzetelne i uczciwe rozliczenie tych, którzy stan praworządności zniweczyli[1].
Od 2015 r. wielu prawników, nie bacząc na własne interesy (nikt z nich bowiem nie wiedział, jak zareaguje na ich postawę władza i czy oraz jaki „repertuar represji” zastosuje), dzielnie i bezinteresownie stawało w obronie praworządności. Ich zasług nie sposób przeceniać. Część z nich, co wydaje się oczywiste, została w pewnym sensie nagrodzona za swe zasługi powołaniem do pełnienia istotnych funkcji publicznych, w tym m.in. funkcji sędziów (członków)[2] Trybunału Stanu. Jest to funkcja w równym stopniu zaszczytna, co odpowiedzialna. Jest tak niezależnie od dotychczasowej aktywności samej instytucji. Stąd nie sposób jednoznacznie ocenić, czy powołanie do TS jest bardziej nagrodą, czy może jednak kolejnym wyzwaniem na dalszej drodze obrony praworządności.
O czym musi pamiętać osoba przyjmująca wybór do Trybunału Stanu? Wydaje się, że przede wszystkim o tym, że przez okres całej kadencji winna być gotowa do udziału w rozpoznaniu i rozstrzyganiu każdego deliktu konstytucyjnego lub przestępstwa, którego zarzut popełnienia zostanie postawiony przed Trybunałem. To jest bowiem istota pełnionej przez sędziów TS funkcji – zawsze być gotowym do uczestniczenia w każdym potencjalnym składzie orzeczniczym TS. Bez tej potencji bycie członkiem TS pozbawione jest ustrojowego sensu. „Groźba” postępowania przed TS winna wisieć nad głowami osób wskazanych w przepisach art. 197 ust. 1 i 2 Konstytucji RP z 1997 r. niczym miecz Damoklesa, nieustannie przypominając, że funkcje swe osoby te pełnią przy zachowaniu pełnej odpowiedzialności konstytucyjnej i karnoprawnej, a nie jedynie odpowiadając wobec „Boga i historii”. Tak skonstruowana „konstytucyjna groźba” ma wymiar czysto motywacyjny, a nie zastraszający.
Oczywiście możność brania udziału w składach orzeczniczych TS podlega ograniczeniom na zasadach przewidzianych dla sędziów sądów karnych[3]. Są to jednak wyjątki od generalnej zasady gotowości sędziów TS do uczestnictwa w rozpoznaniu i rozstrzyganiu każdego deliktu konstytucyjnego lub przestępstwa. W przypadku sędziów wydziałów karnych i wykroczeniowych okoliczności te są niemal zawsze uprzednie względem rozpoznania danej sprawy, a zatem sędziowie ci nie mają na nie wpływu (np. sędzia „w poprzednim życiu zawodowym” wykonywał zawód radcy prawnego i obecnie miałby rozpoznawać sprawę swego onegdajszego klienta)[4]. Tak samo jest w przypadku sędziów TS. Z jednym jednak zastrzeżeniem – przesłanki wyłączenia sędziego TS od rozpoznania danej sprawy mogą również powstawać symultanicznie z pełnieniem funkcji sędziego TS, np. sędzia TS wykonuje zawód adwokata równolegle z pełnieniem funkcji sędziowskiej, czego – jak wiadomo – autorytet konstytucyjny nie wyklucza. Jest to sytuacja szczególnie ważka z punktu widzenia racji konstytucyjnych, powodująca konieczność rozważania następującego zagadnienia:
Czy i jak generalna zasada stałej gotowości sędziów TS do udziału w rozpoznaniu i rozstrzyganiu każdego deliktu konstytucyjnego lub przestępstwa, którego zarzut popełnienia może zostać postawiony przed TS, rzutuje na aktywność sędziów TS poza wykonywaniem funkcji sędziego TS?
Wydaje się, że ma ona znaczenie ograniczające. Sędziowie TS, którzy wykonują na co dzień zawód adwokata lub radcy prawnego, winni baczyć, ażeby sprawy przez nich przyjmowane do prowadzenia (czy to w charakterze obrońców, czy to w charakterze pełnomocników pokrzywdzonych lub każdym innym) nie kolidowały z gotowością i możliwością udziału w rozpoznaniu i rozstrzygnięciu każdego deliktu konstytucyjnego lub przestępstwa, którego zarzut popełnienia może zostać postawiony przed Trybunałem. Jest to szczególnie ważne, gdy czyny, jakich dopuścić się mieli ich potencjalni mocodawcy, nie były działaniami li tylko indywidualnych osób, lecz skoordynowanymi działaniami całych grup, które po objęciu władzy postanowiły zbiorowo i w sposób skoordynowany wykorzystać ją do swych niecnych celów. Obrona lub reprezentacja „płotki” należącej do takiej grupy, która sama nie mieści się w kręgu osób wskazanych w przepisach art. 197 ust. 1 i 2 Konstytucji RP z 1997 r., a zwłaszcza która może uzyskać status tzw. małego świadka koronnego, wiąże się wszak z poznaniem „tajemnic” całej zorganizowanej grupy i jej „przywódców”, będących potencjalnymi podsądnymi TS. Nie można wykluczyć ryzyka możliwości, że rzeczone „płotki” celowo i świadomie postanowiły zasięgnąć pomocy prawnej u adwokata lub radcy prawnego, będącego sędzią TS, tak aby sędzia taki nie mógł uczestniczyć w trybunalskim składzie rozpoznającym sprawę „przywódców” danej grupy. Być może płotka taka skorzystać z pomocy prawnej postanowiła dopiero na wyraźne polecenie lub wskutek zachęty swego „przywódcy”, zamiarującego w ten sposób skompromitować działalność TS w jego indywidualnej sprawie.
Piszący te słowa ma pełną świadomość, że dylemat powyżej zarysowany może być różnie postrzegany i różnie rozstrzygany w praktyce. Jak większość przypadków kolizji różnych wartości konstytucyjnych, nie jest jednoznaczny i wymaga indywidualnej analizy odnoszonej do konkretnego przypadku. Kolidują tu bowiem konstytucyjne prawo do obrony, w tym prawo do swobodnego wyboru osoby obrońcy, z konstytucyjnym zobowiązaniem sędziego TS do gotowości do udziału w sprawie każdego deliktu konstytucyjnego lub przestępstwa, który może przed Trybunałem zawisnąć.
Sędziom TS zaleca się zatem swoistą wstrzemięźliwość w poza-trybunalskiej aktywności oraz akceptację swoistej reguły interpretacyjnej rozstrzygania wątpliwości „przyjąć sprawę, czy nie” na rzecz wykonywania funkcji sędziego TS. Jest to funkcja ustrojowo istotniejsza niż chociażby funkcja obrońcy w sprawach karnych, a także wykonywana z powodu donioślejszej legitymacji ustrojowo-prawnej; powołanie sędziów TS następuje pośrednio z woli Narodu, głosami jego reprezentantów w Sejmie RP zgromadzonych. Jak trafnie wskazał Lech Gardocki, „z pełnieniem urzędu sędziego wiążą się szczególne obowiązki oraz ograniczenia osobiste”[5]. Dotyczy to, zdaniem autora, również sędziów szczególnych organów konstytucyjnych, jakim jest TS. Jego członkowie mają do spełniania szczególne konstytucyjne zobowiązania.
Błędne rozstrzygnięcie zarysowanego dylematu częściowo niweczy deklaracje i działania w drodze do ochrony praworządności, dając faktyczny prym „marketingowi” własnych usług prawniczych sędziów TS, wykonujących jednocześnie zawody prawnicze, ponad ich konstytucyjne zobowiązania i sens konstytucyjnych instytucji. Przyjmując daną sprawę do prowadzenia, za ważniejszą od wykonywania funkcji sędziego TS sędziowie ci uznali pomyślne wykonywanie indywidualnej praktyki prawniczej, interes indywidualny klienta stawiając wyżej aniżeli interes publiczny, w którym – zdaniem autora – leży należyte wykonywanie wymiaru sprawiedliwości konstytucyjnej.
Tego ustrzegać winni się obrońcy praworządności. Racja moralna musi być zawsze po stronie obrońców praworządności. Nie może być na niej żadnej skazy czy zadrapań. Inaczej obrońcy praworządności utracą swój najważniejszy atut – przewagę moralną nad „przeciwnikiem”. Czym się różnić wówczas będą od oponentów bez takiej przewagi moralnej?
Autor ma jednocześnie świadomość, że sam nigdy nie obroni się przed zarzutem, iż nie dość przyłożył się należycie do obrony praworządności. Autor, jak każdy, mógł zrobić więcej. Nie niweczy to jednak prawa, a wręcz obowiązku w przypadku przedstawicieli świata nauki, do publicznego i otwartego stawiania problematów, których konstytucyjnie poprawne rozstrzygnięcie pomóc może w dalszej ochronie praworządności. Problematy takie muszą być stawiane nieustannie tak, jak nieustanna musi być troska o praworządność.
„Kolejka klientów” do prawnika jest jego sukcesem indywidualnym. Nie powinna jednak oznaczać również „kolejki” spraw przed TS, których nie może rozpoznać dany sędzia, „uszczuplając” jednocześnie zdolność TS do wykonywania konstytucyjnych kompetencji.
dr Jan Uniejewski
radca prawny
[1] Sanacja praworządności zda się polegać na tym samym, co sanacja ustroju po kryzysie konstytucyjnym i musi obejmować przeto aspekt uczciwego rozliczenia. O sanacji ustroju po kryzysie konstytucyjnym por. W. Mojski. Kryzys konstytucyjny. Zagadnienia teorii konstytucji, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2023, s. 131-157.
[2] Autorytet konstytucyjny bynajmniej nie jest semantycznie konsekwentny i posługuje się dziwną konstrukcją członka TS sprawującego funkcję sędziego TS – tak, jakby inną funkcję niż sędziego TS, członek TS mógł pełnić w ramach swego członkostwa w TS (por. art 199 ust. 3 Konstytucji RP z dnia 2 kwietni 1997 r., który winien brzmieć „Sędziowie Trybunału Stanu w sprawowaniu swego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom.”).
[3] Art. 18 ust. 2 ustawy z dnia 26 marca 1982 r. o Trybunale Stanu (Dz. U. z 2022 r. poz. 762) w zw. z art. 40-42 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks postępowania karnego (Dz. U. z 2024 r. poz. 37).
[4] Świadomie pomijam tu przesłanki z art. 40 § 1 pkt 1-4 k.p.k.
[5] L. Gardocki, Naprawdę jesteśmy trzecią władzą, Wydawnictwo C.H. Beck, Warszawa 2008, s. 25.