W ostatnich dniach część Polski obruszył wyrok Sądu Apelacyjnego w Szczecinie uchylający do ponownego rozpoznania wyrok Sądu Okręgowego w Koszalinie w sprawie tzw. „krwawego tulipana”. Można było usłyszeć głosy oburzenia, że sąd „uniewinnił” czy „wypuścił” zabójcę, ale również głosy aprobaty, że wyrok ten jest słuszny, bowiem jego celem jest, zgodne z przepisami prawa, osądzenie oskarżonego. Na odsiecz przybył nawet były rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego (obecnie w stanie spoczynku) i na konferencji prasowej tłumaczył zawiłości rozstrzygnięcia.
31 stycznia 2024 roku jeden ze szczecińskich adwokatów złożył do sądu wniosek o umorzenie postępowania z uwagi na wątpliwości co do statusu prokurator Zapaśnik.
Nie chcąc wchodzić w merytorykę sporu i analizę, czy przywrócenie prok. Zapaśnik do służby było zgodne z prawem oraz skuteczne, a także czy czynności przez nią dokonywane były ważne, chciałem zwrócić uwagę na inny problem – tragedię pokrzywdzonych.
Oto od ponad roku prokuratury i sądy, nie tylko szczecińskiej apelacji, bowiem wątek dotyczący prok. Zapaśnik dotarł do SO w Zielonej Górze i SA w Poznaniu, zastanawiają się, czy Bogusława Zapaśnik w latach 2016 – 2024 była czy nie była czynnym prokuratorem, a także czy czynności przez nią dokonywane mają wartość procesową.
W większość przestępstw jest jednak nie tylko prokurator, sąd i oskarżony/podejrzany, ale również pokrzywdzony. Często jest to skrzywdzony człowiek, który w postępowaniu karnym upatruje miejsca na ukaranie tego, kto go skrzywdził, ale również poszukuje zapłaty za doznane zło. Pokrzywdzony oczekuje naprawienia szkody, zadośćuczynienia, czasem oczekuje na zwrot jakichś przedmiotów czy środków finansowych.
Pokrzywdzony ten musi być wielce zdziwiony, gdy dowie się, że jego sprawa od ponad roku tkwi w miejscu, bowiem Sąd Najwyższy, przynajmniej dwa sądy apelacyjne, trzy sądy okręgowe i pewnie kilkanaście rejonowych, a nadto prokuratura spierają się i rozważają nad wykładnią i stosowaniem kilku przepisów prawa. W sprawie zapadło już kilka sprzeczny orzeczeń i wydaje się, że z każdym miesiącem jesteśmy dalej, aniżeli bliżej rozwiązania tego problemu.
Trzeba więc zapytać: czy pokrzywdzony obywatel jest zainteresowany sporami prawników czy też woli, aby jego sprawa została „załatwiona”?
Przepisy prawa jakie są, każdy widzi. Treść art. 47 § 1 ustawy z dnia 28 stycznia 2016 roku – przepisy wprowadzające ustawę – Prawo o prokuraturze to zaledwie 2-3 linijki. Sądy w Polsce mają jednak tendencję do „niezałatwiania spraw”. Wyrazem tego niech będzie postanowienie SA w Poznaniu w sprawie II AKz 745/24 uchylające postanowienie SO w Zielonej Górze o zwrocie aktu oskarżenia prokuratorowi do uzupełnienia braków (które miały wynikać z nieskutecznych działań prok. Zapaśnik). Jednym z powodów uchylenia postanowienia była konkluzja, że to w sentencji postanowienia o zwrocie aktu oskarżenia winno wskazać się uchybienia, które należy usunąć, zaś wskazanie ich w uzasadnieniu uniemożliwia kontrolę instancyjną, bowiem w uzasadnieniu należy wskazać czemu dane uchybienie jest istotne.
Spróbujmy teraz pokrzywdzonemu obywatelowi wytłumaczyć istotę postanowienia SA w Poznaniu. Oto sąd mógł rozpoznać zażalenie i załatwić je merytorycznie (utrzymać w mocy albo zmienić), postanowił jednak je uchylić do ponownego załatwienia Sądowi Okręgowemu. Pewnie jest to bardziej poprawne formalnie, ale czy w interesie wymiaru sprawiedliwości? Może pokrzywdzony i wymiar sprawiedliwości mają w tym zakresie sprzeczne interesy?
Również w kontekście tzw. neosędziów najważniejszy jest sam system. Czy obywatelowi zależy na tym, żeby sędzia, który orzeka w jego sprawie, był niezawisły czy też, żeby powołanie tego sędziego nastąpiło zgodnie z procedurami? Czy sędzia, który był niezawisły w sądzie rejonowym, po awansie przy udziale KRS po roku 2017 traci przymiot niezawisłości? Jeśli tego sędziego, niezawisłego w sądzie rejonowym, podległego władzy w sądzie okręgowym „cofniemy” do sądu rejonowego, to będzie na powrót niezawisły? Chyba wszyscy czujemy absurd tych faryzejskich rozważań, że niezawisłość jest tylko gdy sędzia orzeka w salach 58, 59 czy 60 przy ul. Kaszubskiej, lecz gdy sądzić ma w sali 74 czy 90, to już nie ma gwarancji jego niezawisłości. Czy więc niezawisłość wynika z przedrostka przed nazwiskiem? Dlaczego niezawisły ma być SSR del. do SO, ale SSR awansowany do SO już nie, zwłaszcza jeśli w przypadku spraw karnych poruszamy się często w obrębie tego samego budynku? Nie jestem przekonany, czy to zagadnienie da się wytłumaczyć obywatelowi. Nie jestem również przekonany, czy da się je logicznie uzasadnić w jakikolwiek sposób.
W tym zakresie odsyłam do świetnego felietonu Jana Rokity w „Teologii Politycznej”
https://teologiapolityczna.pl/jan-rokita-proceduralizm-i-przemoc
W Sądzie Okręgowym w Warszawie ruszyło właśnie swoiste „getto ławkowe”: sekcja wykonawcza dla neosędziów, którzy odsunięci będą od merytorycznego rozpoznawania aktów oskarżenia. Prowadzi to do konkluzji, że sędziowie są nieusuwalni (vide art. 180 Konstytucji RP), ale są przesuwalni, choć nie można ich przesunąć na inne stanowisko, bo przecież Konstytucja tego zakazuje, ale można zmienić zakres obowiązków na dotychczasowym stanowisku.
Również w sprawach cywilnych problem ten zacznie się pojawiać w związku z tzw. neosędziami. Wyobraźmy sobie, że przedsiębiorcy ktoś nie zapłacił. Pozwał on kontrahenta, uzyskał nakaz zapłaty czy wyrok, skierował go do egzekucji, zaś komornik odmówił prowadzenia egzekucji na podstawie takiego tytułu wykonawczego, bowiem orzeczenie wydał neosędzia. Surrealizm? A czy nie tego dotyczy po części sprawa „krwawego tulipana z Kołobrzegu”?
Może przydałby się nam jakiś okrągły stół? Platforma i przestrzeń dla przepracowania trudnych spraw, wyjaśnienia wątpliwości i dalszej pracy czy służby na rzecz ludzi. Bo w wymiarze sprawiedliwości nie chodzi o system, lecz o człowieka.