Procesy sądowe od dawien dawna przyciągały uwagę opinii publicznej. Jako pierwszy tę cechę natury ludzkiej, jaką jest żądza sensacji, podchwycił i wykorzystał do zainteresowania czytającej publiczności francuski adwokat François Gayot de Pitaval żyjący w latach 1673-1743. Praktykował jako adwokat w Lyonie i Paryżu. Jest On autorem uznanego w świecie prawniczym dzieła „Słynne i ciekawe procesy wraz z wyrokami w nich zapadłymi”, które ukazało się w Hadze przed Jego śmiercią. Liczyło ono łącznie 32 tomy opisów spraw karnych. Stało się wzorem dla całego literackiego rodzaju, któremu nazwę dało nazwisko twórcy. Tłumaczenia fragmentów tej księgi zwanej z francuskiego „Causes cèlebres et interessantes avec les jugments qui les ont decidèes” z rozdziału „O pochwale adwokata” dokonał dr Roman Łyczywek. Opublikowano je w Zachodniopomorskim numerze „Palestry” w kwietniu 1975 r.
Pierwszy polski pitawal pióra Henryka Emanuela Glücksberga (używał pseudonimu E. Feliks Górski) ukazał się we Wrocławiu w 1848 r. Był zatytułowany „Czarna Księga”. Został wznowiony w 1959 r., ale jest praktycznie nieosiągalny na rynku bibliofilskim. Jego naśladowcą był pochodzący z protestanckiej rodziny z Kalisza Ludwik Tripplin. W 1852 r. we Wrocławiu rozpoczął wydawanie serii „Tajemnice społeczeństwa wykryte w sprawach krajowych i zagranicznych”. Ukazało się łącznie sześć tomów, ale nie są one dostępne nawet w Bibliotece Narodowej.
Pitawale gromadziłem w swojej bibliotece od zawsze, uzupełniając je o nowe wydania lub odszukane na półkach antykwariatów. Mam ich około piętnastu wydanych na przestrzeni 28 lat. Sąsiadują ze wspomnieniami adwokatów z lat minionych. Ich autorami byli między innymi Stanisław Szenic, Wanda Falkowska, Kazimierz Larski, Mieczysław Szerer oraz Stanisław Waltoś. Oczekiwaną powojenną pozycją z tego gatunku literackiego był wydany w 1955 r. (wielokrotnie wznawiany) „Pitaval Warszawski” Stanisława Szenica. Składał się z dwóch tomów – pierwszego obejmującego lata 1524-1794 i drugiego lata 1795-1914.
Jednak dwie pozycje w moich zbiorach są wyjątkowe. Olgierd Missuna w 1963 r. nakładem Czytelnika wydał „Wspomnienia z sali sądowej”. Książka zawiera opisy wielu głośnych procesów z lat trzydziestych, w których autor występował jako prokurator. Drugą pozycją są wydane w 2019 r. historie morderstwa zatytułowane: „Zastrzelić, zadźgać i otruć, czyli historia morderstwa”, poświęcone aktom skrytobójczym, które miały wpływ na losy świata. Obie są praktycznie niedostępne na rynku, ponieważ ich nakład rozszedł się, a wznowienia nie było. Postaram się obecnie dosyć chronologicznie przedstawić wszystkie pozycje książkowe, grupując je dekadami minionych lat.
Rok 1971 zaowocował dwiema książkami, które niemal równocześnie trafiły do księgarń. Maria Osiadacz, członek zespołu redakcyjnego „Prawa i Życia”, w pitawalu „Sąd orzekł” zamieściła relacje z kilkunastu głośnych postępowań sądowych. Przed krakowskim sądem toczył się proces Karola Kota – wielokrotnego mordercy. Wzbudzał zainteresowanie i grozę. W ławach obrończych adwokaci Władysław Pociej i Stanisław Warcholik. Pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych w togach z zielonymi żabotami. Sprawca tych zabójstw dokonywał ich pod wpływem nurtujących go myśli i z wewnętrznej potrzeby, będąc pozbawiony zupełnie uczuciowości wyższej. Przemówienia prokuratorów Krystyny Pałkówny i Zygmunta Piątkiewicza były wielogodzinne. Zespoły biegłych psychiatrów zmierzały do ustalenia: agresja kompensacyjna czy warunki środowiskowe tworzące cechy psychopatyczne. Linia obrony różnicowała się wraz z toczącym się przewodem i przeprowadzanymi eksperymentami. Rewizja nadzwyczajna kończy postępowanie wyrokiem śmierci. Obrońcy oponują, to środek nadzoru niepozwalający na zwiększenie wymiaru kary. Książka zawiera ponadto relacje z procesów Komandosów z marca 1968 r. Tutaj oskarżonymi są Adam Michnik, Jan Gross, Seweryn Blumsztajn, Jan Lityński i Antoni Zambrowski. W tle sylwetki Zygmunta Baumana, Leszka Kołakowskiego, Karola Modzelewskiego i Jacka Kuronia. Jest akcent poświęcony zdjęciu z afisza „Dziadów” granych w Teatrze Narodowym. Były wyroki skazujące i częściowe umorzenie postępowania. Obrońcy kwestionowali istnienie związku przestępczego, wykazując trafnie wspólnotę ideologiczną. Jest też opis z procesu Taterników (pasją oskarżonych były wspinaczki górskie) i doskonałe wystąpienia obrońców Kazimierza Łojewskiego, Władysława Pocieja, Stanisława Szczuki i Witolda Ferfeta. Wszystko w nagłośnieniu radia „Freies Europe”.
Proces „Kulturystów” dotyczył osób kolportujących paryską „Kulturę” i akcentujących doniosłą rolę Instytutu Literackiego, a także Jerzego Giedroycia. Zmierzano do procesu kapturowego, gdy biegły dr Janusz Kolczyński stwierdził, że przeciętny czytelnik, do którego „Kultura” była adresowana, patrzący z pozycji socjalizmu, winien łatwo rozszyfrować cele i zamiary wydawców tego pisma. „Malowany Ptak” Jerzego Kosińskiego
został uznany za haniebny paszkwil o zabarwieniu antysemickim. Czytelnika powinna zaciekawić zawarta na kilkunastu stronach realizowana linia obrony oraz „szokujący” zapis nieujawniający personaliów obrońcy, ale akcentujący, że podsuwał on sądowi karkołomną, ale jakże prawdziwą, tezę o potrzebie działalności wydawniczej Instytutu Literackiego w Paryżu.
Relacje z procesów prezentują jednak nurt narracji zbliżony do głosu rządzących. Krystyna Golańska w pitawalu „Proszę wstać” typowymi krótkimi reportażami sądowymi, z widoczną pisarską potrzebą, stara się przekonać czytelnika do tej szczególnej dziedziny sztuki dziennikarskiej. Autorka szuka w opisanych sprawach prawdy o życiu i ludziach broniących sprawiedliwości nie abstrakcyjnie, ale z punktu widzenia ich oczekiwań.
Lata siedemdziesiąte to jeszcze trzy książki z tego gatunku literackiego. W roku 1973 dziennikarz Edmund Żurek wierny reportażowi o tematyce społeczno-prawnej (ze szczególnym uwzględnieniem procesów poszlakowych) wydaje nakładem „Książki i Wiedzy” pozycję „Gorgonowa i inni”. Książka zawiera uzupełnienia do mojej publikacji listopadowej dotyczącej Rity Gorgonowej, ale także relacjonowanie przebiegu procesu Kazimierza Tarwida – profesora Uniwersytetu Warszawskiego uniewinnionego od zarzutu otrucia żony cyjankiem potasu w styczniu 1955 r. Bronili go adwokaci Helena Krysztofowicz, Edmund Biejat i Mieczysław Maślanko. Znajdujemy analizę obrony poprzez kwestionowanie opinii biegłych toksykologów i farmakologów. Pełnomocnikiem powódki cywilnej był znany adwokat Witold Bayer.
Pozostałe reportaże wskazują jednak, że dziennikarz nie dysponuje takimi możliwościami jak organa ścigania, dokonując wyłącznie rekonstrukcji faktów i wydarzeń w oparciu o udostępnione dokumenty. Krystyna Golańska podjęła w roku 1976 kolejną próbę zmierzenia się z tematyką sali sądowej. Książka „Niewinny boi się bardziej” zawiera szesnaście relacji z procesów cywilnych i karnych, ale dwie uznałbym za interesujące.
Jest to proces aktora Ignacego Gogolewskiego przeciwko Domom Towarowym „Centrum” o naruszenie dóbr osobistych i stosowne zadośćuczynienie. Adwokat – pełnomocnik Domów Towarowych (nie został wymieniony z nazwiska, a jedynie z pierwszej litery „K”) zostaje nazwany w procesie „mecenasem-idealistą”. Aktora reprezentował Aleksander Warecki, który doprowadza do korzystnej dla swojego klienta ugody.
Drugi proces w latach siedemdziesiątych wywoływał zainteresowanie i komentarze społeczeństwa i oczekiwania na skazanie. To proces Iwana Ślezko-Bielaja oskarżonego o uprowadzenie i zabójstwo w czerwcu 1970 r. 64-letniej lekarki Stefanii Kamińskiej. To jedno z nielicznych postępowań o zabójstwo, w którym nie ma zwłok. Żona oskarżonego zasiada na ławie oskarżonych pod zarzutem udzielenia pomocy w ukrywaniu śladów zbrodni. Bronią adwokaci Maciej Bednarkiewicz i Henryk Nowogródzki. Składowi Sądu Wojewódzkiego przewodniczy Michał Kulczycki. Dziennikarska dociekliwość oddaje bardzo realnie potrzebę procesu. Ujawnia także lapsusy słowne jednego z obrońców. Relację kończą słowa: „Jak było naprawdę?”. W sprawie pojawia się i przedawnienie innych zbrodni, i próba interpretacji pojęć i zasad prawnych. Wspomnieć w tym miejscu wypada, że Krystyna Golańska jest także autorką „Pitawala Łódzkiego”. To miasto znalazło swoje sądowe miejsce w innych wydanych pitawalach autorstwa Jarosława Warzechy i Adama Antczaka (obejmuje lata 1954-1986) oraz Justyny i Kazimierza Badziaków. Tę dekadę wydawniczą zamyka „Pitawal Krakowski”, który trafił na rynek wydawniczy w 1974 r. Składa się na niego 28 historii sądowych począwszy od sprawy Andrzeja Wierzynka ściętego za rzekome malwersacje pieniędzy miejskich i Andrzeja Tęczyńskiego zamordowanego 16 lipca 1461 r. w kościele św. Franciszka z Asyżu (aplikanci poznają ten proces w ramach historii adwokatury), poprzez burdy żakowskie, afery złodziejskie w okresie XVI-XVII wieku, aż po wstrząsające morderstwo modelki krakowskich malarzy Zofii Frontczakówny. Autorami są trzej profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego: Stanisław Salmonowicz, Janusz Szwaja i Stanisław Waltoś. Książka podzielona jest na dwie części i trudno nawet podjęć próbę preferowania któregoś z procesów, bo sama w sobie stanowi doskonałość przekazu sądowego. Wzbogacona jest nie tylko źródłami i bibliografią, ale także ilustracjami. Opisana przez profesora Janusza Szwaję historia największego oszustwa w okresie dwudziestolecia międzywojennego dokonanego przez Marię Ciunkiwiczową, perypetie finansowe sędziego śledczego dr Józefa Wątora i wystąpienie adwokata dra Zygmunta Hofmokla-Ostrowskiego tylko potwierdzają doskonałość i wyjątkowość tej pozycji.
Olgierd Missuna, przedwojenny prokurator II Rzeczypospolitej, po zakończeniu zadań wojennych praktykował jako adwokat w Gdańsku i Warszawie. Szkolił aplikantów w zakresie prawa karnego i teorii wymowy. Jego pitawal zatytułowany „Wspomnienia z sali sądowej” stanowi, jak wspomniałem wcześniej, perełkę w moich zbiorach. Nie tylko doskonałość języka, przełożenie na profesjonalizm zawodowy, ale przypomnienie m.in. stolika adwokackiego w bufecie Sądu Apelacyjnego w Warszawie przy Placu Krasińskich. Było to miejsce spotkań warszawskiej palestry, kuźnia plotek politycznych i sądowych, powtarzanych następnie w kuluarach wszystkich sądów. Barwne przerywniki czynią tę książkę nader interesującą. Postać sędziego Zenona Koziełła-Poklewskiego przypomina mi nie tylko osobę Zenowiusza Ponarskiego, ale sposób prowadzenia rozpraw przez obu Panów. Sędzia Poklewski skazując babinę oskarżoną o sprzedaż sera o zbyt małym procencie tłuszczu, stwierdził w uzasadnieniu: „Za okoliczność łagodzącą Sąd przyjął to, że nie lubi tłustego sera”. Liberalnie traktował „pyskówki” i sprawy o bójki mawiając: „Baby muszą się kłócić, chłopy muszą się bić – rzecz ludzka”.
Gdy młodzi obrońcy przywoływali argumenty w postaci orzeczeń Sądu Najwyższego, (których nie uznawał) przerywał, mówiąc poirytowanym głosem: „Mleko masz pod nosem, a będziesz mnie starego uczył”. Olgierd Missuna wystąpienia obrończe nazywa z francuskiego plaidoyerem. To wspaniałe określenie oddaje sedno sprawy, podobnie jak: „objąłem oskarżenie”, czy „obronę wnosił adwokat” i tu pada nazwisko obrońcy. Mecenas Edward Rettinger z Lublina był jedynym, który twierdził, że nałożenie biretu na głowę w czasie plaidoyere oznacza immunitet przysługujący adwokatowi podczas wykonywania jego obowiązków służbowych.
Proces bankiera Stanisława Kwinto łączy się z osobą adwokata Zygmunta Hofmokl-Ostrowskiego (seniora) i jego przypadłością dyscyplinarną. Tę książkę trzeba przeczytać i to jednego wieczoru, bo próba ukazania jej jedenastu felietonów pozbawiłaby czytelniczego zainteresowania.
Lata osiemdziesiąte to trzy pitawale z czego dwa związane są z Adwokaturą. W 1982 r. Stanisław Milewski, którego praca magisterska poświęcona była slangowi przestępczemu w dwudziestoleciu międzywojennym wydał nakładem Wydawnictwa Prawniczego książkę „Procesy pradziadków. Pitawal bez sztyletu i trucizny”. Nikt tak jak On nie potrafił oczarować czytelnika klimatem przedwojennej Warszawy. Niewielu pamięta, że ten pisarz, zmarły w 2013 r., debiutował na łamach „Palestry” cyklem artykułów poświęconych dziejom czasopiśmiennictwa prawniczego. Ludzkie namiętności z krwawym epilogiem, sprawy cywilne, których przedmiotem są marne grosze, drobne wykroczenia – to wszystko wyciągnięte ze starych warszawskich kronik.
Wspomniany już wcześniej adwokat Henryk Nowogródzki, w tym samym wydawnictwie cztery lata później, opublikował pozycję dzisiaj poszukiwaną „Ze wspomnień warszawskiego adwokata”. Stara się powrócić do swoich klientów, którym poświęcił doskonałą znajomość przepisów kodeksu karnego i procedury. Siedemnaście opowieści począwszy od aplikacji, poprzez wspomnienia z bufetu sądowego, po procesy i więzienny odór Pawiaka i Rakowieckiej, gdzie odwiedzał klientów niosąc im nadzieję. Koresponduje ona ze wspomnieniami Olgierda Missuny. Ten sam okres i adwokackie doskonałości. Autor kończy ją słowami: „Broniłem winnych i niewinnych. Na szczęście także uniewinnionych. Wysłuchałem – tak sądzę, tysięcy wyroków. Zawsze z bijącym sercem. Nie żałuję tego wzruszenia, mimo że nie wszystkie orzeczenia były takie jakich pragnąłem”.
Ukazała się także w 1988 r. Jego książka „Mówi obrońca” zawierająca opisy ciekawych spraw z własnej praktyki zawodowej. Trzecią pozycją tej dekady jest „Pitawal Bydgoski”. Jego autorami są dziennikarz Jerzy Derenda i profesor Bogusław Sygit specjalizujący się w prawie karnym i wiktymologii. Dokonali doskonałego wyboru spraw na potrzeby 167-stronnicowego tomiku. Ten zbiór esejów zawiera opis dziewięciu głośnych spraw sądowych powojennej Bydgoszczy. Jest w nich sensacyjna historia tajemniczej zbrodni na tle seksualnym, przejmujący dramat znanej bydgoskiej rodziny Trieblerów, okrutnie skrzywdzonej przez młodego bestialskiego przestępcę. Jest także wstrząsająca historia chłopca porzuconego przez matkę, którego filozofią życia i działania stało się „wyrywanie chwastów”, czyli wydawanie własnych wyroków śmierci na ludzi będących, jego zdaniem, zakałą społeczeństwa. Są szczegóły postępowań sądowych i wystąpienia adwokatów, ich pytania w czasie rozpraw, sugestie i wątpliwości. Profesor Bogusław Sygit jest także autorem dwóch ciekawych pozycji z tej tematyki wydanych w 1989 r. To książki „Kto zabija człowieka- najgłośniejsze procesy o morderstwa w powojennej Polsce” i „Przez czarta opętane. Pitawal bydgoski” (współautor).
Lata dziewięćdziesiąte to seria wydawnicza „Prawa i Życia” z procesami wszechczasów nazwanego Pitawalami. Przywołam tutaj numer 4 zawierający XIX-wieczne sądowe perypetie galicyjskich literatów Wincentego Pola i hr. Aleksandra Fredry, których władze austriackie podejrzewały o działania antyrządowe. Są one autorstwa wspomnianego już Stanisława Milewskiego. Dla Pola czas spędzony w więzieniu był okresem przełomowym. Zabito w nim wiarę w możliwość szybkiego wprowadzenia w życie ideałów demokratycznych. Autora „Pana Jowialskiego” – Aleksandra Fredrę uratował stojący na czele rządu Galicji Agenor hr. Gołuchowski, dążący do pogodzenia szlachty z cesarzem Austrii. Wyciszył całą sprawę i w marcu 1854 r. Sąd Apelacyjny uznał ją za przedawnioną.
Historyk Paweł Pizuński, autor książek poświęconych zakonowi krzyżackiemu w 2009 r. popełnił „Pierwszy pitawal gdański – czyli zbrodnie nad Motławą”. To opis dwudziestu spraw kryminalnych, które rozegrały się w Gdańsku na przestrzeni lat 1870-1939. Z uwagi na zniszczenia w czasie II wojny światowej akt spraw sądowych, autor oparł się przy ich rekonstrukcji na
obszernych relacjach sądowych publikowanych w gazetach gdańskich takich jak „Danziger Dampfboot”, „Danziger Courier”, „Danziger Neueste Nachrichten” oraz „Danziger Zeitung”. Ta pozycja to nie tylko doskonałe wskazanie miejsc, po których dzisiaj nie ma już śladu na mapie Gdańska, ale także umiejętne wykorzystanie materiałów tamtejszej Biblioteki Polskiej Akademii Nauk. Cykl otwiera wyrok sądu przysięgłych z 13 lipca 1870 r., skazujący Teodora Kobiellę na śmierć za zabójstwo ojca trującą i rosnącą na ich polu rośliną. Uczynił to za zlecanie mu zbyt ciężkich, jego zdaniem, prac gospodarskich. Książkę zamyka relacja o zabójstwie Franciszka Mellera, zamieszkałego przy obecnej ulicy Partyzantów we Wrzeszczu, przez jego dużo młodszą żonę. Pikanterii tej sprawie dodaje fakt, że prowadzący sprawę komisarz Pokrzywnicki „rozpracował” ją, gdy w kasynie oficerskim konsumował sznycel wołowy z gruszkami, popijając piwem w sytuacji, gdy lekarz zalecił mu całkowitą dietę. Kubki smakowe potrafią zatem sprawiać cuda.
Rok 2012 przyniósł rzadką pozycję, w wydaniu której partycypowała Naczelna Rada Adwokacka, a pomocy przy jej realizacji udzielił Dziekan i członkowie Rady Adwokackiej w Katowicach. To doskonałe w treści, formie, szacie graficznej i wzbogacone zdjęciami wydanie „Sosnowiec retro kryminalny”. Na 129 stronach opisano sprawy tego położonego na styku trzech mocarstw Rosji, Niemiec i Austrii miasta, gdzie kwitł nie tylko nielegalny przemyt towarów, ale i ludzi. Dzięki dokonywanym przestępstwom albo stawało się człowiekiem zamożnym albo trafiało do więzienia. Procesy relacjonowały miejscowe gazety „Torpeda” i „Siedem Groszy”. Ciekawy jest akcent adwokacki Jakuba Landau’a, oskarżonego o czyny niemoralne z nieletnimi dziewczynkami. Do obrony członka sosnowieckiej Palestry zjechały z Warszawy takie tuzy jak Ettinger, Paschalski, czy Skoczyński. Bronił także swego przyjaciela miejscowy adwokat Koenig.Gawiedź oczekująca przed Sądem Okręgowym na proces i wyrok dowiedziała się po godzinie czternastej, że adwokat Landau bawi się ze swoimi przyjaciółmi w najbardziej popularnym lokalu „Savoy’u”, także z płcią piękną i nadobną. Doliczono się 40 adwokatów, którzy na to przyjęcie przyjechali specjalnie z Warszawy lux-torpedą (słynny pociąg ekspresowy Warszawa-Katowice o opływowych kształtach). Gdy biesiadnicy opuścili lokal tylnym wejściem, nie było w nim już nikogo ważnego poza gromadką „wesołych dziewczynek” mocno podpitych. Nazajutrz nikt już nie zajmował się rzekomą deprawacją nieletnich; „opinia publiczna” zgodnie stwierdziła, że „Ten Landau, to ma łeb do interesów…”. Od tej chwili klienci pchali się do niego drzwiami i oknami.
Ostatnią pozycją omawianą w ramach tego felietonu o czytelnictwie jest wspomniana przeze mnie „Historia Morderstwa” autorstwa Jonathana J. Moore. We wstępie napisano: „Jeśli prostytucja jest najstarszym zawodem świata, to skrytobójstwo znajduje się na drugim miejscu”. Pierwszym przypadkiem tej formy morderstwa znanym w kulturze zachodniej jest to dokonane na Agamemnonie w „Odysei” Homera. Mykeński król powrócił do domu po dziesięciu latach wojen pod murami Troi. Spodziewał się ciepłego powitania ze strony swej żony Klitajmestry. Jej kochanek Ajgistos zasztyletował jednak władcę, gdy ten oddawał się uciechom boskim. Mniej więcej w tym samym czasie zostaje zamordowany Ramzes III. Nożem poderżnięto mu gardło. W skrytobójstwie potężnego Ramzesa jest pewien schemat, widoczny potem na przestrzeni wieków. Silna jednostka o znaczącej pozycji w społeczeństwie wywołuje gniew i zazdrość u innych. Ta niezwykle ciekawa książka podzielona została na siedem rozdziałów. Posiada bogatą szatę graficzną, liczne sztychy i zdjęcia. Relacjonowane zdarzenia wciągają i powodują, że stajemy się mimowolnie, dzięki autorowi, świadkami niecodziennych sytuacji. Działania sprawców przyprawiają o dreszcze. Odkrywamy historie śmiałych i zdeterminowanych zamachowców. Poznajemy także sławne ofiary: królów i ich rodziny, a także przywódców państw i celebrytów. Powracają okrutne losy rzymskich cesarzy, szalonego mnicha Grigorija Rasputina, udane zamachy na życie prezydenta Abrahama Lincolna w teatrze Forda i premiera Piotra Stołypina w Operze Kijowskiej. Ze śmiercią tego ostatniego odeszła ostatnia nadzieja Romanowów na dalsze rządzenie rozległym imperium.
Są zabójstwa Mohandasa Karamchanda Gandhiego, któremu nadano przydomek „Mahatma”- „Wielka Dusza” i jego córki Indiry Gandhi – premier Indii, Reinharda Heydricha – zastępcy Hitlera, Lwa Trockiego na polecenie Józefa Stalina i J.F. Kennediego, a także Muammara Kaddafiego. Mamy opisy zamachów, gdzie ofiary przeżyły, a sprawcy ponieśli surowe konsekwencje. Nie przypuszczałem do czasu lektury tej książki, że nasiona rącznika pospolitego zwanego rycyną mogą wywołać śmierć. Ekstrakt pozyskany z zaledwie ośmiu nasion tej rośliny powoduje zgon człowieka. Książka wciąga czytelnika, dając mu syntetyczną wiedzę, której trudno odszukać w innych publikacjach, nie tylko z zakresu rozważań o prawie. Publikacja ta nie byłaby pełna, gdybym nie wspomniał o tzw. „drukach”, które wydawano od połowy XVIII wieku. Traktowano je jako „głosy za niewinnością” lub „wyobrażenie sprawy”. Dotyczyły sukcesorów Michała Sroczyńskiego w postępowaniu przeciwko Janowi Olbrychowi Szanieckiemu o zapłatę sumy 500.000,00 złotych polskich z „procentami”, Antoniego Tyzenhausa podskarbiego nadwornego litewskiego, a także Marii Teresy Dogrumowej, notorycznej dłużniczki, niegardzącej intrygą ani nierządem.
Zapytacie Państwo pewnie, co bym wybrał na wakacyjną lekturę, bo czas pisania tego felietonu to przełom lipca i sierpnia. Otóż odpowiem przewrotnie, ale zachowując klimat tej publikacji „Nieład” czyli iluzje sprawiedliwości adwokata Jacka Dubois. Dowcipne, intrygujące i zmuszające do myślenia historie z sali sadowej, stanowiące literacką fikcję. Opisane postacie nigdy nie istniały, a inspiracją do ich wywołania i stworzenia były epizody z życia zawodowego. Tyle o tej pozycji sam autor. Życzę miłej lektury i sukcesów w poszukiwaniu wspomnianych dzisiaj książek na półkach bibliotek i antykwariatów.