Z wypiekami na twarzy śledzę zmiany w pewnej kodyfikacji. Tylko w 2021 roku kodyfikacja ta była nowelizowana przez 12 różnych ustaw.
Zmiany są różne. Nie tracę jednak optymizmu. Specjalizuję się w docenianiu dobrych zmian. A które są dobre? Umówmy się roboczo, że to te, które upraszczają postępowanie i czynią go bardziej adekwatnym do XXI wieku. Wyobraź sobie Czytelniku procedurę, zgodnie z którą:
- nie trzeba doręczać zawiadomień i wezwań drogą pocztową. Wystarczy telefon lub e-mail z odpowiednim wyprzedzeniem. Czyż nie wspaniale?
- do rozstrzygnięcia sporu, choćby największego kalibru, można posłużyć się informacjami powszechnie dostępnymi (np. z książek czy Internetu), o ile tylko w toku rozprawy zwróci się na to uwagę obecnym. Unika się sięgania po opinię biegłych co do kwestii, gdzie wiedza „leży na talerzu”. Czyż nie wspaniale?
- w znacznej części spraw – uznanych przez ustawodawcę za drobniejsze – można odmówić opiniowania przez biegłych i oprzeć rozstrzygnięcie na własnej ocenie, byleby ta ocena nie abstrahowała od wszystkich okoliczności sprawy. Czyż nie wspaniale?
- w tych drobniejszych sprawach strony nie mogą manipulować zakresem sporu. Nie mogą domagać się, by wezwać nowego uczestnika lub objąć rozstrzygnięciem coś innego niż to, co było przedmiotem sprawy na początku. Czyż nie wspaniale?
- w sprawach pomiędzy przedsiębiorcami rozstrzygnięcie w pierwszej instancji daje wygrywającemu prawo do zabezpieczenia całości roszczenia bez konieczności inicjowania jakiegokolwiek postępowania o udzielenie zabezpieczenia. Czyż nie wspaniale?
- próba przewlekania postępowania przez osoby prawne poprzez „utratę” zarządu spotyka się z błyskawicznym ustanowieniem kuratora procesowego bez konieczności odsyłania kogokolwiek od Annasza do Kajfasza. Czyż nie wspaniale?
Co to za kodyfikacja? To kodeks postępowania cywilnego. Opisałem kilka zmian, jakie wprowadzone zostały w ostatnich latach. Uważam, że warto je dostrzegać, chwalić i popularyzować. Stosowanie tych regulacji w praktyce wymaga dwóch cech. Po pierwsze, zawodowej kompetencji, czyli znajomości przepisów. Po drugie, odwagi. Nie jakiegoś prawniczego heroizmu, ale zwykłej ludzkiej odwagi. Jakże łatwo chodzić utartymi drogami. Jakże łatwo np. sędziom twierdzić, że lepiej nie ryzykować, bo „nie wiadomo, co powie wyższa instancja”.
Odchodząc od opowieści o cnotach, chcę się podzielić myślą bardziej przyziemną. Im więcej w kodeksie postępowań odrębnych, tym większa szansa, że się pomylimy. My-sąd lub my-strony i ich pełnomocnicy. Rozpoznamy sprawę jako zwykłą, mimo że podpadała pod postępowanie odrębne. Nie zauważymy, że zastosowanie winno mieć równocześnie kilka postępowań odrębnych albo żadne z nich. Kodeks podpowiada rozwiązanie. Zgodnie z art. 201 § 1 k.p.c. „przewodniczący bada, w jakim trybie sprawa powinna być rozpoznana (…) i wydaje odpowiednie zarządzenia”. Zwracam uwagę na to ostatnie zdanie. Na jego podstawie uzasadnione jest wydanie pisemnego zarządzenia, w którym wyraźnie stwierdzone zostanie, czy ta konkretna sprawa będzie rozpoznana przy zastosowaniu przepisów o postępowaniach odrębnych i jakich. Równie sensowne jest wydanie zarządzenia o rozpoznaniu sprawy „na zasadach ogólnych”. Dzięki temu każdy zainteresowany będzie wiedział z wyprzedzeniem, jak sąd widzi tę kluczową kwestię proceduralną. Nie załatwia tu sprawy jakiś dopisek czy symbol na okładce. Chodzi o solenne zarządzenie wszywane do akt, publikowane w internetowym portalu informacyjnym, wydane np. na etapie doręczenia pozwu czy wyznaczenia rozprawy. Jeśli przewodniczący wyraźnie zakomunikuje, że jego zdaniem sprawa podlega rozpoznaniu w postępowaniu uproszczonym, to żadna ze stron nie będzie zaskoczona, że zastosowanie mają uproszczenia właściwe dla tego trybu. Jeśli strony będą miały inne zapatrywanie odnośnie sposobu, w jaki sprawa winna być prowadzona, będą mogły odpowiednio szybko zareagować, domagając się zmiany zarządzenia, a nawet odwołać się w tej kwestii do pełnego składu. Co więcej, wydawanie i publikowanie takich zarządzeń zmusi nas wszystkich do tego, by w każdej sprawie – na początku, a nie na etapie wyrokowania lub apelacji – zastanowić się na sposobem jej rozpoznania, a więc nad tym, czy i jakie uproszczenia są możliwe.
Jeśli sami nie zaczniemy wydobywać z przepisów proceduralnych wszystkiego co możliwe, nikt za nas tego nie zrobi. I raczej nikt nie uzna za usprawiedliwione, że nie znaliśmy przepisów lub zabrakło nam odwagi.