Kiedy słucham wywiadów z osobami publicznymi coraz częściej nie wiem, o czym mówią. I nie wynika to z tego, że głuchnę. Po prostu mówią tak szybko, że nie jestem w stanie nadążyć. Tym bardziej nie jestem w stanie zapamiętać tego, co mówią.
Porównując się z nimi mam wrażenie, że zarówno mój umysł, jak i mój aparat mowy, działają z trudem, niczym nienaoliwione narzędzie. Oczywiście dostrzegam, że wypowiedzi te mają w sobie wiele z katarynki. Szczególnie wywiady i konferencje prasowe działaczy partyjnych często nie mają nic wspólnego z odpowiadaniem na pytania. Zamiast tego otrzymujemy z góry obmyślone przekazy adresowane nie do rozmówcy, ale do elektoratu. Są obrazowe, barwne, aluzyjne, ale ich jedynym celem jest wywołanie pożądanych emocji. Nic więcej. Obawiam się, że tych speców od publicznego gadania my, prawnicy, już nie prześcigniemy. Niekoniecznie jednak trzeba się ścigać. Znakiem rozpoznawczym wypowiedzi prawnika może być namysł i uważność. I nie chodzi tu o to, by zaniechać używania sugestywnych porównań czy skrzydlatych słów. Ich stosowanie nie kłóci się wcale ze stylem wypowiedzi nieśpiesznej, nastawionej na rzeczywistą wymianę myśli (a nie szermierkę słowną). Jako przykład niech posłuży nam najpierw osoba zmarłej w 2020 roku Sędzi Ruth Bader Ginsburg. Wiele jej publicznych wypowiedzi miało tę samą cechę. Mówiła nieśpiesznie, niekiedy nawet z pauzami wewnątrz zdania. Widać i słychać jednak było, że w odpowiedzi na zadane jej pytanie chciała właściwie dobrać słowa i dobór ten następował tu i teraz. Słuchacz nie miał wrażenia, że o to stanął przed nim sprzedawca towarów, usług czy idei, wyuczony swoich sloganów i szafujący nimi niezależnie od tego, o co go zapytać. Jestem przekonany, że jako osoba niezwykle błyskotliwa potrafiła mówić szybko. Nie robiła tego jednak. Sposób, w jaki się wypowiadała, odpowiadał wadze problemów, które przed nią stawiano. Im trudniejsze pytanie, tym spokojniejsza i wolniej wyartykułowana odpowiedź. Takie w każdym razie odnoszę wrażenie słuchając nagrań dostępnych w serwisie YouTube. Szczególnie polecam te z wielogodzinnych przesłuchań, jakie przeszła w 1993 roku przed komisją senacką zatwierdzającą jej nominacje do Sądu Najwyższego USA. Dla mniej cierpliwych polecam skróty z tych przesłuchań. Podobnie zachwyca mnie styl wypowiedzi niemieckiego autora poczytnych powieści i dramatów Ferdinanda von Schiracha. Ten były adwokat specjalizujący się niegdyś w pełnieniu funkcji obrońcy w sprawach karnych, jakiś czas temu odwiesił togę na kołek. Dzięki temu znajduje czas na swą główną namiętność – pisarstwo, a niekiedy także na udzielanie wywiadów. Każdy taki wywiad wart jest wysłuchania. Większość odpowiedzi na stawiane przez dziennikarzy pytania – nierzadko odpowiedzi rozbudowanych, obfitujących w przykłady i historyczne porównania – rozpoczyna chwila ciszy, chwila na zastanowienie. Czasem odpowiedź poprzedza prośba o sprecyzowanie, wyjaśnienie sensu pytania. Ferdinand von Schirach nie waha się powiedzieć „nie wiem” lub przyznać, że nie zastanawiał się nad tym, o co jest pytany. We wszystkich tych sytuacjach zachowuje życzliwość względem rozmówcy. Nie sili się jednak na wypowiedzi nieprzemyślane, mające „zapchać” niezręczną ciszę. I on – podobnie jak Sędzia Ginsburg – buduje wypowiedzi powoli, ani na chwilę nie zapominając o pytaniu, które mu zadano. W ten sposób wyraża szacunek dla swojego rozmówcy. Współdziała w dążeniu do odkrycia prawdy, do której pytanie jest kluczem. Szczególnie polecam dwa długie wywiady, jakie przeprowadził z nim Matze Hielscher w ramach podcastu Hotel Matze. Rzadko kto jest dziś w stanie mówić tak powoli, a jednocześnie tak interesująco, jak Ferdinand von Schirach. Oczywiście nieśpieszne tempo wypowiedzi to tylko jedna z cech, która może nas, prawników, wyróżnić, a jednocześnie uczynić kimś, kogo chce się słuchać. Pozostają jeszcze kwestie intonacji, kontaktu wzrokowego, mowy ciała. Każda z nich zaniedbana potrafi pogrzebać nawet najwartościowsze treści. Ale to już temat na odrębny felieton.