Nie uznajesz żadnych wartości, całe Twoje życie to nihilizm, cynizm, sarkazm i orgazm. We Francji mógłbyś z tego zrobić hasło wyborcze i wygrać.
Woody Allen
1.
Niewiele wiem na temat nastrojów wyborczych we Francji, natomiast w kraju nad Wisłą i Odrą właśnie przycichły werble kolejnej kampanii wyborczej. Polska to, rzecz jasna, nie Francja i trudno wyobrazić sobie, aby w naszej mlekiem i miodem płynącej krainie orgazm stał się przedmiotem wyborczych potyczek. Socjalizm był częstokroć bardziej pruderyjny, niźli społeczna nauka Kościoła, a od roku 1982 roku jasnym stało się dla nieomal wszystkich obywateli – za sprawą Martyny Jakubowicz – że w domach z betonu, nie ma wolnej miłości. Zatem także i system budownictwa z poprzedniej epoki nie sprzyjał swobodzie erotycznej. Patrząc wszakże na to, że w Polsce wygrało wybory ugrupowanie, które obiecywało setkę konkretów, i które z największą konsekwencją nie realizuje obietnic wyborczych – naprawdę zazdroszczę Francuzom. A przynajmniej Woodemu Allenowi, fantazji w konstruowaniu politologicznych bon tonów.
2.
Jeśli w Polsce seks jest tematem tabu, to na pewno nie jest nim aborcja, która z orgazmem wiąże się bardzo mocno, aczkolwiek li tylko pośrednio. Ostatnie wydarzenia pokazały, że w tej walce nie ma znaczenia dorobek, wiek, czy polityczne konotacje. Przekonali się o tym dobitnie panowie Zoll i Strzembosz, odsądzeni od czci i wiary za nic innego, jak wyrażenie swoich poglądów. Kiedyś ktoś uknuł takie powiedzenie – kto nie z nami, ten przeciw nam. I akurat poglądów panów profesorów na miejscu ich krytyków bym się nie obawiał, bardziej przejmowałbym się poglądami sporej części społeczeństwa, jeszcze większej części parlamentarzystów i jednego, póki co, prezydenta.
3.
Jak donoszą ogólnopolskie media, nawet lokalne wybory mogą okazać się być kością niezgody w małżeńskich sporach. I to dosłownie, bowiem narzędziem rozwiązania konfliktu miała być kość rosołowa. Czy jest to jednak wielka sensacja, że małżonka chcąc bronić swoich racji w dyskursie politycznym, użyła rzeczonej kości jako narzędzia rozwiązywania sporu? Rodzina, to jak wiadomo podstawowa komórka społeczna, i już od dziesiątek lat w podręcznikach kryminalistyki można odnaleźć informacje o tym, że właśnie na łonie rodziny dochodzi do najczęstszych aktów przemocy. A najczęściej używanym narzędziem zbrodni zabójstwa jest pospolity nóż kuchenny. W naturalny sposób zastąpił on tasak, co żywo dowodzi, że porcjowanie porcji żywnościowych w sklepach przekłada się także na statystyki kryminalistyczne. Jako wrodzony optymista chciałbym widzieć w tej całej sytuacji pozytywny prognostyk wskazujący na to, że obyczaje rodzinne łagodnieją, a tendencja do sięgania po rozwiązania drastyczne – maleje. No bo jaki biegły zakwalifikuje kość rosołową jako narzędzie niebezpieczne, a przynajmniej tępokrawędziste. Przecież to mogła być porcja mięsna.
4.
Wracając do wyborów – tych polskich – nie trzeba wybitnego politologa, aby dostrzec, że realizacja obietnic wyborczych przez zwycięską koalicję pozostawia „co nieco” do życzenia. A obietnice były duże, co najmniej tak samo, jak oczekiwania społeczne. A nawet – wkurzenie społeczne. Ale nie trzeba daleko sięgać, aby wkurzenie znowu rosło. Wystarczy spojrzeć na to, co w dalszym ciągu dzieje się w polskich lasach i trwającą tam w najlepsze wycinkę drzew. Na granicy z Białorusią w dalszym ciągu mają miejsce pushbacki, a rząd zaczyna intensywne prace nad kolejnymi programami zwiększania świadczeń socjalnych. Tylko przedsiębiorcy nie mogą doczekać się realizacji zapowiedzi mających na celu polepszenie ich sytuacji. Dla zmniejszenia poczucia rozczarowania mogą za to oglądać transmisje z kolejnych komisji śledczych i z przeszukania domu byłego ministra sprawiedliwości. Obawiam się jednak, że część z nich może zmienić kanał i włączyć śniadaniówkę Telewizji Republika.
5.
Na szczęście reforma wymiaru sprawiedliwości ruszyła z kopyta. Może nie jest to galop, a nawet nie kłus. Ot, kilka kroków mających na celu odsunięcie tamtych i zastąpienie ich swoimi. W blasku fleszy minister Adam Bodnar powołał członków kolejnych komisji kodyfikacyjnych, które – już w zaciszach gabinetów – mają deregulować obecne prawo. Kiedy poznamy efekty ich prac – nie wiemy; jaki jest kierunek zmian – tego też nie wiemy. Chciałbym być optymistą, ale parafrazując Andrzeja Poniedzielskiego i jego sławetną frazę o tym, co zmienia w życiu mężczyzny zmiana kobiety, oddam się takiej refleksji: można zmieniać ustrój sądów powszechnych. Ale to nic nie zmieni.
Kropka.