W felietonie zamieszczony w In Gremio nr 175 Pan Mecenas Dariusz Jan Babski postawił tezę, że strona postępowania cywilnego skorzystać może z przyznanego świadkom prawa do odmowy odpowiedzi na niektóre pytania (art. 261 § 2 k.p.c.). Miałoby to świadczyć o obowiązywaniu zarówno w postępowaniu cywilnym, jaki karnym zasady nemo sum ipsum accusatur tenere. Pan Mecenas zakończył swój felieton pytaniem, czy się myli. Żal byłoby nie podjąć rękawicy.
Spróbuję więc przedstawić argumenty świadczące o tym, że Pan Mecenas się myli. Zacznę jednak od tego, co łączy nasze myślenie o prawie. A to od przekonania, że zarówno w postępowaniu karnym, jaki cywilnym dążymy do odkrycia prawdy. W owym dążeniu do odkrycia prawdy ustawodawca karny i cywilny posługuje się jednak zupełnie różnymi instrumentami.
W postępowaniu karnym obowiązują dwie zasady. Pierwsza, zgodnie z którą organy państwa muszą udowodnić wszystko. Druga, zgodnie z którą oskarżony zachować może milczenie. Ta pierwsza wynika z omnipotencji państwa, które przyjęło na siebie rolę oskarżyciela. Państwo jest wieczne. Nigdy się nie starzeje i nie męczy. Ma aparat, którym może zbierać i przetwarzać informacje w stopniu niedostępnym dla jednostki. Druga z zasad wynika z doświadczenia minionych wieków. Przestępstwo budzi emocje i chęć odwetu. Ta skłonność jest tak silna, iż podpowiadać może drogę na skróty. Od obowiązku składania wyjaśnień blisko do tortur i traktowania przyznania za koronę dowodów. Temu właśnie współczesny ustawodawca karny stawia tamę przyznając oskarżonemu prawo do pasywności (braku współdziałania).
Postępowanie cywilne, jako spór formalnie równoprawnych podmiotów, oparty jest na zgoła odmiennych założeniach. W nim nikt nie ma prawa do milczenia. Wręcz przeciwnie, każdy ma obowiązek współdziałania. A dowodzić trzeba nie wszystko, a jedynie to, co okaże się między stronami rzeczywiście sporne. Odnośnie braku prawa do milczenia poczynić jednak trzeba ważne zastrzeżenie. Wynikająca z przepisów kodeksu postępowania cywilnego powinność każdej strony do składania wyjaśnień zgodnie z prawdą i bez zatajania czegokolwiek (art. 3 k.p.c.) nie ma charakteru obowiązku ale ciężaru procesowego. Innymi słowy realizacja tej powinności nie może zostać wymuszona (np. przez grzywnę, czy areszt). Strona ryzykuje jedynie to, że przegra sprawę. Jest to istotna różnica względem pozycji świadka, którego można zmusić do składania zeznań (art. 274 k.p.c.) oraz osoby trzeciej, którą można zmusić do przedstawienia posiadanego dokumentu (art. 251 k.p.c.) lub innego dowodu (art. 293 k.p.c.). Przepisy kodeksu postępowania wyraźnie stanowią, że skutkiem całkowitego braku wdania się w spór jest możliwość wydania wyroku zaocznego (art. 339 k.p.c.). Skutkiem braku wypowiedzenia się przez stronę co do twierdzeń strony przeciwnej jest możliwość uznania ich za milcząco przyznane (art. 230 k.p.c.), »
» a skutkiem przeszkód stawianych przez stronę w przeprowadzeniu dowodu jest możliwości dokonania niekorzystnej dla niej oceny pozostałych dowodów (art. 233 § 2 k.p.c.). Nawet wówczas gdy sąd wezwie stronę do osobistego stawiennictwa, ta wcale nie musi się stawić. Nie musi w tym sensie, że do stawiennictwa nie będzie zmuszana (wyjątkiem jest art. 429 k.p.c. dotyczący spraw małżeńskich oraz art. 574 i 575 k.p.c. dotyczące sądu opiekuńczego). Skutkiem niestawiennictwa strony na posiedzeniu przygotowawczym jest sporządzenie wiążącego planu rozprawy bez jej udziału (art. 2055 § 4 i § 6 k.p.c.). Skutkiem niestawiennictwa strony na rozprawie jest to, że sama uniemożliwia sobie odniesienie się do twierdzeń przeciwnika (art. 210 § 2 k.p.c.), a przez to może przegrać sprawę. Ryzykuje także rozstrzygnięcie o kosztach procesu, które odbiegać będzie od wyniku sprawy (art. 103 § 3 k.p.c.).
Nawet gdy strona jest obecna na sali rozpraw i sąd dopuści dowód z przesłuchania stron, to nie musi ona zeznawać. Przepisy wyraźnie wykluczają zmuszanie strony do zeznań (art. 304 k.p.c. in fine) i nie mniej wyraźnie przewidują możliwości odmowy zeznań (art. 302 § 1 zdanie drugie k.p.c.). Doprecyzowują przy tym, że od uznania sądu zależy to, czy w razie niestawiennictwa lub odmowy składania zeznań przesłuchać jednak drugą stronę, czy dowód ten pominąć w zupełności (art. 302 § 1 zdanie pierwsze k.p.c.). Wpisuje się to w przywoływaną już zasadę, że przeszkody czynione przez stronę w prowadzeniu postępowania dowodowego nie są zwalczane ale stosownie oceniane przez sąd.
Strona postępowania cywilnego, na żadnym jego etapie, nie potrzebuje więc zapożyczać od świadka prawa do odmowy odpowiedzi na pytania. Zarówno te zadawane informacyjnie (art. 212 k.p.c.), jak i w toku przesłuchania stron (art. 304 k.p.c.). Nawet w sytuacji dopuszczenia dowodu z przesłuchania stron może ona odmówić udziału w tym dowodzie lub odmówić udzielenia odpowiedzi na konkretne pytanie. I nie ma tu znaczenia, czy przywoła jakiekolwiek uzasadnienie prawne swej decyzji. Może po prostu odmówić odpowiedzi, zasłonić się niepamięcią lub szafować ogólnikami (co strony bardzo często czynią). W każdej z tych sytuacji musi się jednak liczyć z oceną dokonaną przez sąd, która przełoży się na wynik sprawy. W ocenie tej nie ma automatyzmu. Sąd „może” (ale nie musi) uznać twierdzenia przeciwnika za milcząco przyznane (art. 230 k.p.c.). Sąd ocenia, jakie znaczenie przypisać odmowie przedstawienia dowodów lub innym przeszkodom „na podstawie wszechstronnego rozważenia zebranego materiału” (art. 233 k.p.c.). Na tym właśnie polega sztuka sądzenia, by odsiać cwaniaków procesowych od tych, którzy nie wyjaśniają/zeznają, bo obiektywnie nie mogą posiadać wiedzy na dany temat albo też mowę odbiera im wstyd lub obawa o dobro osób
bliskich.
Sugerowanie, że strona postępowania cywilnego miałaby korzystać z uprawnień świadka byłoby mieszaniem porządków. Pomyleniem obowiązku (obciążającego świadka lub osobę trzecią) z ciężarem procesowym (spoczywającym na stronach postępowania cywilnego). Byłoby to pomylenie szkodliwe, bo osłabiało ten mechanizm, który – w konsekwentnie realizowanym założeniu twórców kodeksu postępowania cywilnego – ma służyć sprawnemu dochodzeniu do prawdy w sprawach cywilnych, a więc sporach o indywidualne, zwykłe, ludzkie interesy (majątkowe i niemajątkowe).
Każdy, komu nie służy uprawnienie materialnoprawne, ma sprawę cywilną przegrać. Możliwe szybko, tanio i czytelnie. I nie ma sensu – mieszając proces cywilny z procesem karnym – pozwalać, by chował się za cytowane przez Pana Mecenasa łacińskie przysłowie.
Mylę się?