Zbliża się dzień listopadowej zadumy – Dzień Wszystkich Świętych. Gdy ten numer „In Gremio” trafi do rąk czytelników, za nami pozostanie czas spędzony na rozrzuconych po całym kraju nekropoliach.
To szczególny okres przywołania w pamięci między innymi Osób, które odeszły, a które spotykaliśmy jeszcze nie tak dawno przed sądowymi salami, czy w pokoju adwokackim.
Byłam – czym jesteście
(z nagrobka na Cmentarzu w Oleśnicy z 1953 roku)
Jestem – czym będziecie
Czy później czy wcześniej
Umierać trzeba przecież
Uroczystość Solemnitas Omnium Sanctorum w kościele katolickim jest poświęcona pamięci wszystkich Chrześcijan, którzy osiągnęli stan zbawienia i przebywają w niebie. To dzień tych, którzy zostali powołani do grona świętych, ale przecież wspominamy również ludzi, których dusze trafiły w niebiańskie przestworza.
Obchodzony dzień 1 listopada, wprowadzony został w IV wieku w różnych kościołach wschodnich prowincji Cesarstwa Rzymskiego. Zaduszki obchodzone dzień później, to Święto tych, których zabrakło wśród nas, ale ich dusze nie są jeszcze w czyśćcu. Ten kult wywodzi się z obrzędowości przedchrześcijańskiej.
Odeszli znamienici Juryści, a ostatnio zbyt często sztandar naszej Izby pochylał się nad mogiłami tych, których żegnaliśmy. Aplikanci wzorem lat ubiegłych zapalą znicze oraz zostawią ślad adwokackiej pamięci i przeszłości zawodowej na grobach tych, którzy nie tak dawno miarowym, spokojnym krokiem przemierzali sądowe korytarze, w swoich togach świadczących o powołaniu zawodowym.
Nieraz życie skłania nas do smutnej refleksji, że trzeba dbać o ten uroczysty strój zawodowy, bo to przecież symbol niezależności, profesjonalizmu, wiedzy i potrzeby służenia innym w życiowych kłopotach. To także pozycja w hierarchii społecznej.
Gdy toga spocznie na wieku trumny swego niedawnego właściciela, będzie z nim odchodziła do niebiańskich sal sądowych, by nadal godnie reprezentować środowisko Palestry. W przypadające w tegoroczną niedzielę Święto pójdziemy ze zniczami w dłoniach alejkami cmentarzy pośród rozsypanych jesiennych liści skłonni do smutnych wspomnień i refleksji.
Powrócimy myślami, a może zatrzymamy się na dłużej, przy grobach Janusza Flaszy, Lecha Koszewskiego, Jerzego Piosickiego, Artura Rozwałki, czy Aliny Mareckiej, ale też może wielu innych, których trudno dzisiaj wymienić z imienia i nazwiska. Brakuje nam Ich życzliwej rady, uśmiechu, czy po prostu charyzmy zawodowej, która zawsze posiadali.
Może spoglądając na nas z góry z sal Boskiego Sądu, czy Klubu Adwokata (jeżeli takowy powołali) proszą nieskromnie „pamiętajcie o nas”, a może przypomną, że swojego czasu nie należy poświęcać wyłącznie na gromadzenie doczesnych dóbr, bo o trwałych dokonaniach, jeżeli takie były, świadczy profesjonalizm i mądrość.
To nie magia tego dnia wywodząca się z symboliki krzyża, niezależnie od wyznania, ale znak wiary i przypomnienia zmartwychwstania, mającego nastąpić z udziałem Chrześcijan.
O ekspresji cmentarzy świadczy nie tylko fakt jakich nabiera on znaczeń wyznaniowych czy kulturowych, ale że pamięć ludzi żyjących jest mu nadal bliska.
Tworzone przez lata miejsca pochówków mające charakter parków czy ogrodów powoli odchodzą do przeszłości i stanowią wśród nekropolii rzadkość.
Cmentarze Łyczakowski we Lwowie, Na Rossie w Wilnie, czy uchodzący za najbardziej interesujący, wieloreligijny i wielonarodowościowy w Samborze świadczą, że wychwycono różnice pomiędzy kontynuacją życia a tym co można nazwać przedłużaniem umierania. Miejsca pochówków, które odwiedzimy w listopadowe dni, potwierdzą naturalny porządek życia i przemijania.
Charakterystyczną cechą polskich cmentarzy okresu ostatniej wojny było to, że powstawały w przestrzeni nienaturalnej i przypadkowej – na placach, ulicach czy podwórkach. Roślinność nagrobna miała i ma swoje zadania magiczne. Krzewy i kwiaty bliskie za życia zmarłemu mają skłonić go do pozostania w miejscu spoczynku, a rośliny kolczaste odstraszać złe duchy.
Od dawien dawna koncepcja cmentarza i usytuowanych tam grobów wyrażała równość człowieka wobec śmierci i wobec siebie oraz jedność wiary zmarłych.
Wierszowane epitafia wchodziły w relację z czasem filozoficznym.
Na paryskim grobie Cypriana Kamila Norwida umieszczony został napis:
„Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca by się zmartwychwstało.”
Promethidion, Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek.
Polskimi cmentarzami zaczęły jednak rządzić odmienne prawa, świadczące o istnieniu mody, a nie o treści życia czy istocie śmierci. Bezstylowość z kamiennymi stelami nie tylko zrównuje zmarłych, ale ich unifikuje.
Gdy kilka lat temu odszedł niespodziewanie zielonogórski adwokat Benedykt Banaszak, zaprzyjaźniony ze mną od okresu studiów, Jego Syn Michał napisał wiersz „Piosenka o rozpadzie”, który zawsze mnie wzrusza, gdy wracam do tomiku wierszy poświęconych Ojcu. Zacytuję fragmenty:
Kiedyś osoba w całości
osoba kompletna
jak to mogło nastąpić,
że rozpadł się na
maszynę do pisania,
garnitur na trzy guziki,
pożółkłe kartki zeszytu
togę adwokacką
w połowie pełne Marlboro czerwone