Możliwe, że George Orwell pisząc te słowa w swojej wizji społeczeństwa przyszłości, znał wystąpienie towarzysza Wiesława, czyli Władysława Gomułki, wygłoszone w Moskwie 18 czerwca 1945 roku podczas posiedzenie rządu tymczasowego. Być może znał tylko ogólne zasady funkcjonowania reżimu totalitarnego i to – prócz oczywiście klasyki gatunku takiej jak Książę, Machiavellego – stanowiło oś, na której Orwell snuł swoją literacką wizję przyszłości.
Wiemy, że nikt nigdy nie chwyta władzy z zamiarem jej zrzeczenia się.
George Orwell, Rok 1984
Nie posądzam natomiast o znajomość Machiavellego Władysława Gomułki, choć trzeba przyznać, że gdyby kiedyś panowie mieli okazję się spotkać, na pewno znaleźliby dużo wspólnych tematów związanych z mechanizmami sprawowania władzy.
Towarzysz Wiesław znany był z płomiennych przemów. Nie wiem, jak wyglądało te w Moskwie. W każdym razie mówił on podówczas, w trakcie posiedzenia rządu tymczasowego tak: „my tylko ofiarujemy demokratom emigracyjnym miejsce w naszym domu i przez to samo podkreślamy, że jeszcze dzisiaj nie zeszliśmy z linii zmierzającej do porozumienia. Wymaga tego interes Polski (…). Nie obrażajcie się, panowie, że my wam tylko ofiarujemy miejsca w Rządzie takie, jakie sami uznajemy za możliwe. Myśmy bowiem gospodarze. Wy zaś możecie stać się współgospodarzami Polski, jeśli zrozumiecie wasze błędy i pójdziecie po drodze, którą idzie Rząd Tymczasowy. Porozumienia chcemy z całego serca, lecz nie myślcie, że jest to warunek naszego istnienia. Władzy, raz zdobytej, nie oddamy nigdy”.
Jakież to było porozumienie, doskonale wiemy. Sfałszowane referendum, rugowanie kułaków i sanacji, trzebienie bibliotek. Pokoje przesłuchań wypełnione skrzepłą krwią i wyrwanymi paznokciami, pokazowe procesy i kule, wystrzeliwane w potylice wrogów ludu, których później grzebano w anonimowych mogiłach. Tysiące zniszczonych życiorysów, bilety za granicę dla tych, których lojalność stała pod znakiem zapytania, bez prawa do powrotu. I miał rację towarzysz Wiesław mówiąc, że nikt władzy zdobytej nie odda. Nie tyle on sam, co reżim, którego był wiernym działaczem. A i ofiarą, bo koło historii na kilka lat zmiotło go na margines historii. Ale gdy powrócił, wiernie realizował zasadę zachowania władzy, pacyfikując studentów, robotników i wreszcie kolejnych wrogów panującego ładu społeczno-politycznego, tym razem Żydów.
Od tamtej przemowy, od ostatniego łamania kręgosłupa i przetrącania życiorysów, od komendy „sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić” minęło kilkadziesiąt lat. Po ulicy nie toczy się żaden czołg, a w radiu można słuchać niemal każdej stacji. Partia władzę oddała. A w Polsce zaczęła się karuzela zmian władzy, która wiedzie nas od wyborów do wyborów, uwodząc wizją nowego, wspaniałego świata roztaczaną przez polityków różnej maści.
Bardzo bym chciał, żeby ta karuzela trwała dalej. Nawet, jeśli władza chroniąc swoje (nie)żywotne interesy sięga po zwarte oddziały policji celem pacyfikacji pokojowych manifestacji. Wykorzystuje teleskopowe pałki w rękach tajniaków, gaz łzawiący i kilometry stalowych barierek, aby oddzielić lud od decydentów. Bo czyż władza, nawet ta już w pełni demokratyczna, nie uciekała się do podobnych metod już wcześniej? Oczywiście, że tak. No chyba, że naprzeciw niej stali w zwartym szyku górnicy.
Rzecz jednak w tym, że skala użytych środków do pacyfikacji zamieszek jest tylko w niewielkim stopniu odzwierciedleniem skali społecznych podziałów, które na nowo podzieliły Polaków. Sączona od wielu lat antyimigranckość, antygenderowość, antyszczepionkowość, antyreligijność i w ogóle, wszelka niechęć do innych poglądów i racji popadła na cudownie podatny grunt. Nie przyjmę zakładu, czy więcej jest tych, którzy szczerze nienawidzą Donalda Tuska, czy tych, którzy podobne uczucia żywią do Jarosława Kaczyńskiego. Tak czy inaczej wzajemna niechęć i nienawiść rozkwita, niezależnie od tego, czy dotyka polityków, czy profesora Ziębę, Sorosa, Gatesa, Ukraińców, Muzułmanów, Katolików i – co ostatnio coraz bardziej popularne – katolickich księży.
***
4 kwietnia 1994 roku w Sarajewie nie było barierek, nie było protestów i gazu łzawiącego. Dzieci bawiły się na ulicach, jeździły tramwaje, ludzie szli do pracy, a róże jeszcze stały w wazonach. Nikt nie przypuszczał, że już następnego dnia świat ten runie pod gradem artylerii i zamknie na kilka lat w kleszczach niemocy, a sarajewskie róże zamiast w wazonach, tkwić będą wylane w trotuarach jako symbole śmierci. Nikt nie sądził, że szukających resztek normalności lub choćby wody, w odciętym od świata mieście, wyłuskiwać będą niczym pestki ze słonecznika pociski snajperskich karabinów. Bruzda narodowych i religijnych antagonizmów wywołała kataklizm humanitarny niespotykany w Europie od zakończenia II wojny światowej. kataklizm tym większy, że zepchnął on na linie frontów także osoby, które były dla siebie sąsiadami, przyjaciółmi, a wręcz rodziną. Którzy w obliczu wojennych wyzwań zatracali w sobie częstokroć wszelkie bariery w nieprzemożonej chęci pokazania, że ich ZA jest dalece ważniejsze niż PRZECIW adwersarza.
W grudniu 2020 roku bruzdy dzielące Polaków i Polskę są zapewne dalece mniejsze niż te dzielące dawną Jugosławię. Któż jednak da gwarancję, że tak nie będzie w przyszłości. Ziarno nienawiści dla ludzi odmiennych, nietolerancji wobec obcych, imigrantów, erozja autorytetów wszelkiej maści zasiana na gruncie zmęczonego przymusową izolacją i zlęknionego wirusa społeczeństwa może przynieść już bardzo szybko dojrzałe plony. I w pewnym momencie wręcz zatrzymać karuzelę zmian władzy. A nawet jeśli do tego nie dojdzie, to państwo wewnętrznie podzielone, ignorujące prawa i oczekiwania już nie tylko mniejszości, ale ogromnej rzeszy swoich obywateli będzie jeśli nie słabe, to na pewno pozbawione autorytetu.
Ale, czy to coś nowego? Absolutnie.
W X wieku Ibrahim ibn Jacob pisał o Słowianach: „(…) są skorzy do zaczepki i gwałtowności i gdyby nie ich niezgoda wywołana mnogością rozwidleń ich gałęzi i podziałów na szczepy, żaden lud nie zdołałby im sprostać w sile”.
Patrząc na Czechy, Słowację, a nawet Rosję – mam wrażenie, że pisał on o Polakach.
Kropka.